PLAYLIST

Sufjan Stevens
"Flint (For The Unemployed And Underpaid)"

8.0

Pisać o Sufjanie Stevensie to prawdziwy zaszczyt. Dzięki płytom takim jak Michigan człowiekowi powraca wiara w ludzi. Bo jeżeli na świecie żyją jeszcze tacy "bossowie", to nie jest wcale najgorzej. Żeby była jasność. To gość, który swoim głosem pozwala uwierzyć mu na słowo, bez chwili zawahania. A przy okazji jest wielkim artystą: na dwa lata dwadzieścia siedem utworów (chyba, że ktoś posiadł promocyjny egzemplarz Michigan z dwoma bonusowymi trackami) i praktycznie próżno szukać tam wypełniaczy bądź słabszych kompozycji. Postać kreatywności tego człowieka. Poza tym, Sufjan to osoba głęboko wierząca, na co wskazywałyby religijne pieśni "Oh God, Where Are You Now? (In Pickeral Lake? Pigeon? Marquette? Mackinaw?)" z Michigan czy "Abraham" z Seven Swans, a dla mnie to też ma pewne znaczenie.

Planowałem początkowo omówić fragment "Romulus", ale zupełnie nie mogłem się do tego zabrać: to dla mnie wyjątkowy moment na Michigan (szept Sufjana pod koniec: "I was ashamed of her") i pomyślałem, że nie ma sensu wystawiać go na pierwszy plan. Dlatego ostatecznie zdecydowałem się na opener rzeczonego albumu. Sophie, pamiętasz? Doznaliśmy. Powolny motyw pianina subtelnie wprowadza w klimat osobistego wyznania Sufjana: "It's the same outside / Driving to the river side / I pretend to cry / Even if I cried alone / I forgot the start / Use my hands to use my heart / Even if I died alone / Since the 1st of June / Lost my job and lost my room / I pretend to try / Even if I tried alone / I forgot the part / Lose my hands to use my heart / Even if I died alone". Genialne. Tekstów Sufjana się nie komentuje.

Plus, jego głos, uosabiający szczerość i dobro, wykluczający sztuczność bądź artystyczne oszustwo (jak w przypadku Sigur Ros??). Jak Phil Elvrum, Stevens nie zaledwie uchyla, lecz otwiera przed słuchaczem serce na oścież. Oczywiście, można cynicznie zaszydzić: "wydaje ci się, naiwniaku", ale phi. W drugiej części utworu pojawia się jedynie trąbka i to już: prawdziwa oszczędność formy, która tylko uwydatnia wartość kompozycyjną. Ale dla Sufjana liczy się efekt końcowy: nastrój osobistego wyznania. W kolejnych odsłonach Michigan ma miejsce jeszcze wiele urozmaiceń, a goszczą także siostry Smith, o których, mam nadzieję, opowie nam więcej nasz Nowojorczyk Mike Zi po powrocie z mlekiem i miodem płynących Stanów Zjednoczonych Ameryki. Aranżacje są znacznie bogatsze, niż na tegorocznym krążku Seven Swans, lecz Sufjan zawsze dba o zachowanie właściwych proporcji z dobrym wyczuciem.

Paweł Greczyn    
15 lipca 2004
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)