PLAYLIST

Tymon nie oszczędził na Polovirusie właściwie żadnej gatunkowej kliszy, składającej się na obraz polskiej kultury muzycznej lat 90., ale geniusz tego krążka nie polegał wcale na brutalnej dyskredytacji i likwidacji (chociaż wyobrażam sobie, ze Tymański mógłby być jednym z najwierniejszych czytelników "Likwidatora") posttransformacyjnego polskiego "muzycznego rozumu". Opierał się on raczej na, wydawałoby się, karkołomnej próbie napisania dobrego materiału przy wykorzystaniu dawno zużytych (albo skompromitowanych już na starcie) środków stylistycznych; ośmieszeniu disco-polo tak poruszającą balladą, jak "Jesienna Deprecha" czy zakpieniu sobie z banału polish-reggae arcydziełkiem w rodzaju "Nie mam jaj".

Snoop raczej nie słyszał Polovirusa, ale jego niedawna wolta nosi znamiona podobnego upłynnionego niedookreślenia, w którego obszarze zaciera się granica pomiędzy konwencjonalną parodią a oczywistą afirmacją, chociaż może z innym rozkładem akcentów. Towarzyszący zbliżającemu się krążkowi Reincarnated dokument pod tym samym tytułem opowiada historię doniosłej przemiany duchowej, śmiertelnie poważnego zaangażowania w religię, z którą współczesność obeszła się w sposób wyjątkowo drastyczny, odbierając jej resztki wiarygodności.

Żart? Wyrafinowana kpina? Całość może wydawać się niedokończonym projektem Andy'ego Kaufmana, ale Snoop do współpracy przy Reincarnated zaprosił gości z chartsowej pierwszej ligi (choć artystycznie w większości już mocno przebrzmiałych). Produkcją m.in. "No Guns Allowed", pierwszego singla z płyty, zajęła się współodpowiedzialna za revival jamajskich brzmień ekipa Major Lazer, a reszta materiału obfituje w gościnne występy Akona, Drake'a, Busty Rhymesa, Chrisa Browna i Miley Cyrus. Na razie efekty nie powalają, ale w życiu nie postawiłbym kreski na tak nieprzewidywalnej i kuriozalnej postaci jak Snoop, który ostatnio z rozbrajającą szczerością przyznał, że artystyczny rausz towarzyszący mu przy pracy nad Reincarnated sprawił, że wypala już ponad osiemdziesiąt blantów dziennie.