PLAYLIST

Snook
"Längst Fram I Taxin"

8.5

Na półmetku singlem roku wśród lwiej części hipsterów jest "Snook, Svett Och Tårar" działającej w Szwecji grupy Snook. Z researchu oficjalnej witryny zespołu niewiele da się wydobyć informacji. Wiadomo tylko, że kolesi jest dwóch – Oskar ze Sztokholmu, Daniel z Nairobi (Kenia, nieuki!), co już jest podejrzane biorąc pod uwagę że obaj są białasami – i prócz solidnego melanżu wszystko wkoło mają w dupie. Dotąd zupełnie niczym Junior Senior? To zresztą dobry trop, bo oba skandynawskie duety łączy radość życia i blask kolorów tęczy rozpromieniający estetyczne oblicze, aczkolwiek u Snooka intuicyjnie dekodujemy mniejszy entuzjazm, a większą nonszalancję i cyniczne wożenie się przy jednoczesnej naiwności. Jeśli wiecie co mam na myśli. No i liczba pozycji w dużej dyskografii identyczna – Snook debiutował w 2004 longplayem Vi Vet Inte Vart Vi Ska Men Vi Ska Komma Dit, a obecnie promuje właśnie sofomora zatytułowanego Är (tak aby wymowa nazwy i tytułu imitowała słówko "snooker" – fajne, co).

Wspomniany szlagier to rodzaj white-euro-hopu w niezal-popowej oprawie, wyprodukowany jak leniwy hit z chartsów (którym się w kraju Tre Kronor stał zresztą). Intro sekcji dętej i "drepczącego" bitu deklaruje popołudniową, słoneczną imprezkę, zarazem uruchamiając skojarzenia typu jakieś stare musicale z lat 50-tych, albo co? W sumie niełatwo jakoś zakwalifikować ten beztroski klimacik, z kanciastym, choć skrytym i skromnym obiegiem fortepianu, rozkosznymi wstawkami dęciaków, wielogłosowymi wokalami przeróżnej maści, no i rapem. Właśnie. Charakterystyczna cecha ich nawijek to luzactwo które jest "focused" (coś w rodzaju Nasa w wersach typu "I'm aaa... young city bandit...", że maksymalne nasycenie wersu podane od niechcenia) oraz wplatanie w rodzimy język odzywek angielskich a la "fuck you" albo "shut the fuck up". To na wypadek gdyby ktoś nie szwedzkofon, rzekłby pewnie Tom. W chuj zaraźliwe, mówię wam.

Wylansowany "Svett Och Tårar" posiada uniwersalną zdolność jednoczenia tłumów i pozostanie ich wakacyjnym hymnem. Natomiast wcale nie odstaje (o ile wręcz nie przewyższa swojego prekursora) drugi singiel z tegorocznego krążka, "Längst Fram I Taxin". Podkład do złudzenia przypomina mój ulubiony numer z Niun Niggung, "Pinwheel Herman", uśmiechniętym, miarowym, rześkim ti-ti-ti-ti-tieniem, pozwalającym odczuć przysłowiowy spacer Ulicą Sezamkową. Galeria syntezatorowych bleepów, ekskluzywny elektroniczny groove i śpiewny refren kapitalnie wyzyskują szansę. Jakiś wielki murzyn i kilka roznegliżowanych niuń towarzyszą im w tej przejażdżce taksówką. W ogóle ich teledyski bawią mnie kompletnym brakiem pretensji, ale to inna sprawa.

W tym momencie nie mam pytań, właściwie oprócz jednego: czy pozostałe fragmenty albumu wymiatają podobnie. Jeśli tak, to nic już nie uchroni Snooka przed światową sławą. Należy im się uznanie – w Wielkopolsce, na Śląsku i wszędzie indziej – bo grają od 2000 (pierwszy singiel "Mister Cool" – 2003), a kariery jeszcze poza swoją okolicą nie odnieśli. (Postać powiedzenia "odnieść karierę".) Może wreszcie ta kontynentalna fala quasi-rapu – który naśmiewa się z rapowych przyzwyczajeń, udanie je przemeblowując – dojdzie do głosu i tchnie powietrze w zatęchłe lochy gatunku. Upały są i doznaje się na świeżości Snooka, ziąąąąą.

Borys Dejnarowicz    
23 czerwca 2006
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)