PLAYLIST
Róisín Murphy
"Mastermind"
"Exploitation" było swego rodzaju objawieniem po ośmioletnim milczeniu Róisín Murphy. Wydawać by się mogło, że Hairless Toys zaspokoiło wystarczająco głód fanów Irlandki, ale ta ze swoją skłonnością do zaskakiwania postanowiła jeszcze tego lata wydać coś nowego. Do tej pory "Mastermind" kojarzyło mi się przede wszystkim z grą planszową, której celem było odgadnięcie kodu ułożonego z kolorowych pionków. Teraz widzę, że Róisín dalej jest dobra w te pionki i dokładnie wie, gdzie który ustawić, aby osiągnąć natychmiastowy sukces.
"Mastermind" to wirujący electro-pop, który rozpędza się powoli jak ciężka lokomotywa. Koła powoli idą w ruch, a pasażerowie wpadają w coraz głębszy trans, zanurzając się w dość niepokojącej atmosferze, a Róisín śpiewa, że jest "petrified". Ale wszystko to pryska w okamgnieniu, gdy artystka wreszcie znajduje mózg całej operacji – nastrój jest już trochę przychylniejszy, ale też nie na długo, bo końcówka to na powrót dobry taneczny beat. Przez te sześć minut tanecznych synthów wydawało się, jakby to nie jeden utwór trwał, ale jakby kilka kawałków było ze sobą zmiksowanych. Może powodem tego jest huśtawka nastrojów, może brak konstrukcji zwrotka–refren. Jeśli spodziewaliście się, że Róisín Murphy powróci jeszcze do bardziej mainstreamowego brzmienia, to możecie być nieco zawiedzeni. Lata mijają, a dziewczyna nie przestaje eksperymentować, wypróbowuje wszystkie dostępne kombinacje kolorów i sama sobie tworzy nowe palety malarskie.
Urzekł mnie sposób, w jaki Róisín Murphy na swoim facebookowym profilu zdradzała tytuł nadchodzącej płyty – każdemu słowu poświęcony był krótki filmik, na którym paradowała w robotniczym stroju w najróżniejszych industrialnych miejscach. Tej kobiecie zdecydowanie nie brakuje fantazji czy poczucia humoru. Czekam teraz na kolejny pstryczek w nos: teraz pewnie w postaci nowego klipu. Po cichu liczę, że Take Her Up to Monto będzie jeszcze bardziej niż singiel rozedrgane i kapryśne wobec nastrojów.
