PLAYLIST

Rebecca Black
"Friday"

0.5

Bóg mi świadkiem, chciałem. Próbowałem, naprawdę! Zrobiłem wszystko co w mojej mocy, aby przekonać ekipę Porcys, że teen pop też człowiek i że nawet stąd można wykroić coś dla siebie. Niestety, najpierw Justin Bieber podkopał moje pozycje, a teraz przychodzi taka Rebecca Black i daje mi soczystego kopa w sam środek mojego naiwnego, chudego dupska.

Rzeczonej pannie Black ktoś zrobił olbrzymią krzywdę i jak o tym myślę, to napawa mnie to obrzydzeniem. Wyobrażacie sobie Bambi z wodogłowiem? No właśnie. Prostej, pewnie sympatycznej, dziewczynie ktoś wmówił, że potrafi śpiewać i że w związku z tym powinna wziąć się za nagrywanie. Był to spory błąd, ponieważ "Friday" to teen pop tak upośledzony jak to tylko możliwe. Każdy element tej piosenki sprawi, że poczujesz "absmak, przerażający absmak". Czy to zwrotki, które stanowią jakąś półmózgą kalkę larsonowskiego "Loser In Me" (pokrewność tematu, sposób frazowania chwilami) czy też tępy, prostacki refren – wybór należy do Was. Pomijam oczywiście żenującą warstwę tekstową... A nie, jednak nie pomijam, bo piętnowania kretynizmu nigdy dosyć. Zatem w pierwszej zwrotce podmiot liryczny w postaci rozpuszczonej piętnastolatki podejmuje się rozważań na temat doskonale znany każdemu pasażerowi. "Gdzie usiąść? Które miejsce wybrać? Czy powinnam spocząć na fotelu śmierci obok kierowcy?" – zdaje się pytać roztargniona Rebecca. Ostatecznie siada z tyłu, po środku, a dodatkowo nie zapina pasa, co przy dwudniowym doświadczeniu drogowym kierowcy (kolego, nie odrywamy rąk od kierownicy) i widocznych wąsach z mleka skończy się niechybnie mandatem, siniakami, albo jeszcze gorzej. A co jest dalej? Otóż w potwornie topornym mostku wokalistka informuje nas, że "yesterday was Thursday... today is Friday... WE SO EXCITED!". Carell się wkrada, ale o dziwo tym razem nikt się nie śmieje. W dalszej części mostka Black oznajmia, że jeśli dziś jest piątek, to jutro będzie sobota, a po niej przyjdzie niedziela. A więc wychodzi na to, że "na zachodzie bez zmian". Zaskoczenie pojawia się dopiero na wysokości 2:30, kiedy to swoją osiemnastosekundową wstawką raczy nas szerzej nieznany (?) czarnoskóry (.) raper (?) z castingu (?!). Swoją nawijką błyskotliwie podejmuje temat niedbale zarzucony przez Rebeccę w pierwszej zwrotce i w stylu bragga próbuje przekonać widzów, jaki to z niego znakomity kierowca. Ale co z niego za mistrz kierownicy, skoro jedzie sam? Kogo on chce oszukać? Nie wiadomo, ale żebyście nie mieli wątpliwości, to Rebecca jeszcze raz przypomni, że akcja odbywa się w piątek (jakby to miało coś zmienić).

Właśnie, wokal tej panny. Wyobraźcie sobie coś na przecięciu hipotetycznej krzyżówki narżniętej Ke$hy z absolutnie trzeźwą Tatianą Okupnik i kozą. Tak bym to umiejscowił. Obrzydliwe, przerysowane do granic absurdu jęki, zupełny dramat. Natomiast jeśli idzie o pozytywy płynące z całej sytuacji, to zwolennicy aborcji muszą zacierać ręce, bo pewnie sądzą, że przybył im kolejny argument. Ja bym jednak poszedł nawet dalej i w takich przypadkach walczył o warunkowe wydłużenie okresu terminacji ciąży do 15 roku życia embrionu. Właśnie, gdzie w ogóle byli rodzice Rebeki Black przy tworzeniu tego dzieła? Co robili? Dlaczego do tego doszło? Jak widzicie lista pytań zdaje się nie mieć końca, dlatego liczę, że sprawą w końcu zainteresuje się prokuratura.

Kacper Bartosiak    
22 marca 2011
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)