PLAYLIST

Prodigy
"Omen"

4.5

"Kawał dobrego rave'a" – rzekłbym, gdybym chciał używać wewnętrznie sprzecznego zdania. Ale rave'y nigdy nie były "dobre" – odkrywcze, melodyjne (lol!), przykuwające uwagę, ciekawe etc. Jednak trudno zaprzeczyć, że kontakt z muzyką Prodigy był niemal tak pokoleniowym doświadczeniem, jak śmierć JP2. I z Nirvaną też – ale to dla tej drugiej połowy pokolenia.

Siedemnaście lat minęło od wydania debiutu, a dwa pierwsze single z Invaders Must Die zwiastują powrót formacji do samiutkich korzeni. Samiutkich. Kojarzycie ten teledysk ze strusiami i z kolesiem w kombinezonie ochronnym? To są te same klimaty. A główny motyw "Omen" wydaje się dziwnie znajomy. Nawet się nie wydaje. To jest centralnie autozżynka, z tą różnicą, że wynajęty za większą kasę producent zasłuchał się dwa lata temu w młodszych kolegów Prodigy – Pendulum. Jeszcze rzuca się w uszy motyw tego... no... mostka? refrenu? chuj wie czego, tam gdzie drą ryje. Całkiem przebojowy, bym powiedział. Skutecznie wprawdzie zagłuszony przez komputerowo podciągnięte gitary i mnóstwo syntetycznego syfu, ale, jak wspomniałem, nie o melodię tu chodzi.

Gdybym odrobinę bardziej przejmował się losem Howletta i Flinta nie wiedziałbym jak zareagować na tę łupaninę. Bo z jednej strony jest to odcinanie kuponów, a z drugiej – te kawałki prezentują się o wiele lepiej niż obszerne fragmenty nudnej Always Outnumbered, Never Outgunned. Nieważne. Jak wieść gminna niesie dziadkowie dają świetne koncerty i mam nadzieję, że w końcu zobaczę chociaż jeden, zanim się ostatecznie rozpadną. Dosłownie.

Filip Kekusz    
9 lutego 2009
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)