PLAYLIST

Phantom Power
"Chic In Egypt ’74"

7.0

Chyba mógłbym napisać poradnik dla znużonych chillwave'em. Po tygodniowym urlaub in Polen i kilkudziesięciu sesjach z rozbrajającą pastelą Phantom Powerów odzyskałem świeżość i śmiało mogę dalej z wigorem pomykać w koszulce teamu Porcys po prześwietlonym plażowym boisku. To może być najdłuższy solowy plej tego sezonu (oby tylko), bo mój ustrój psychosomatyczny (o wiele bardziej, niż "krytyk we mnie") powoduje, że mam sporą rozkminę z tą matową nucanką, czy tam nutową macanką. Niemal każdej jej frazy doznaję. Podana ci ona na trzydziestym piętrze lounge'u w synthowych sosikach, nadaje się z miejsca do zaangażowania do Lynchowskiej wersji któregoś z 60sowych Bondów, jakiejś pogrążonej w repetycjach okołoeschatologicznej post-refleksji o ostatniej misji młodego Connery'ego. Miejscem akcji Dolina Królów, naprzeciwko naszego przystojniaka o ówcześnie jeszcze małpim uroku – niezastąpiony Człowiek-Szczęka, ale zamiast vintage'owego pojedynku na pięści – zwieszka z klipu do Windowlickera minus demoniczność, zapatrzenie w błysk metalowego uśmiechu olbrzyma, zahipnotyzowanie dźwiękami ziarenek pustynnego piasku obijających się o jego zęby. Nieruchome trwanie tego. Transcendowanie prostych tanatyczno-turystycznych emocji. Nakładanie się sztychu Melencolia I Dürera na wspomniany Bliski Wschód tak, że drink z palemką stoi na jednej z szalek wagi, anioł ma sun glassy na czole, a z buzi młodziutkiego cherubinka błyska zabójcza szczęka - pyk, i już alegoria ataku ze ściszenia, niszczenia niby-niczym, które tu zachodzi. W ogóle *wszystko* tu niby zachodzi, a jednak wschodzi. Absurdalny tekst, dzięki wynalazkowi subiektywności i podrasowaniu jej do wymiaru mega, urasta do rangi przypisu do Finnegans Wake. Może jestem mierny muzykoznawca, może i numer nie aż taki taki, może nawet lyric i sposób jego podania nie mają prawa poruszyć nikogo innego, ale czuję, że ku chwale muzyki warto mi przynajmniej dać apoteozę tej niecodziennej kompatybilności, póki mogę, i nadać szlachectwo numerowi, póki mam wpływy na dworze. Mam też solidne grono konsultantów, starych gniewnych. Oni nie borykają się z problemami typu "dlaczego w moim odbiorze tworzy się aż tak duży rozziew między siłą oddziaływania Phantom Power i Soft Powers?". Oni w większości po prostu nie słuchali ani jednych, ani drugich, chociaż lata temu współtworzyli po raz pierwszy to wszystko, czym my teraz, itd. Dlatego, by wyczillować w końcówce, niektórym z nich oddaję teraz "głos w sprawie":

R.S.M.: Records are good, records are right for me, records are so much fun... Records are second to none, hey, why's everybody watchin tv? I got some records, people, very good.

D.L.: I like watercolours. I like acrylic paint. I love the smell of turpentine and I like that world of oil paint very, very, very much. And I practicising transcendental meditation twice a day since 1974.

D.J.: The GI Joes, the plastic monsters, my dad's model airplanes, Life magazines, The Bible stories, Kimba the Lion, The King Kong. It must have been, it must have been, it must have been a happy time.

M.G.: Od 2-giego roku życia orientuję, co to Egipt, bo byłam wünderkindem, a od czasu opublikowania Porcys Guide to Pop wiem, o co chodzi z tym Chic. Więc zero problemów jakby. Czysty chill. W porząądku. Dokładnie pamiętam też moment, kiedy po raz pierwszy spróbowałam waty cukrowej. Irytująco-klejące dobro, w którym można było się zatracić. Sam akt wkładania do ust nie był przyjemny, wystarczyło patrzenie. "Chic in Egypt" ma w sobie coś podobnego. Dzięki niemu potrafię zatracić się bez niszczenia sypialnianego materaca. Czyste, proste, momentami hipnotyzujące, bez zbędnie sensownych słów. [Dobra, nie wszyscy konsultanci należą do zstępujących pokoleń.]

Aha, ich EP-ek może rzeczywiście póki co nie należy tykać aż reckami, ale z wybranych fragmentów dostępnych za free Chic in Egypt '74 EP i Spacetime EP można sobie ułożyć już całkiem frapującego fantomowego longpleja. Te gitary wijące się jak kobry na syntetycznym piasku... "It's just a fiction, it couldn't be bad", jeśli dobrze usłyszałem. Idę, idę już.

posłuchaj »

Andrzej Ratajczak    
21 września 2010
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)