PLAYLIST

Perfume
"Natural Ni Koi Shite"

8.5

W opublikowanym na Porcys wywiadzie z Maxem Tundrą przyznaje się on, że chciałby wyprodukować utwór Kylie. Prawdopodobnie byłoby to spełnienie nie tylko moich marzeń. Mogę sobie wyobrazić, że "to się dzieje teraz", choć niekoniecznie mówimy o Maxie-producencie Kylie, a o Maxie-producencie mainstreamowego popu. Jpopu, który nie jest znowu takim zwykłym jpopem, a producentem nie jest Ben Jacobs, a Yasutaka Nakata. Wiem o nim tyle, że działa od 13 lat, stanowi połowę grupy Capsule, potrafiącej brzmieć jak podkręcony Stereolab, pracuje ze sporą grupą japońskich wykonawców, a z girlsbandem Perfume od 2003 roku. Szybki research pozwala stwierdzić, że Perfume mają już na swoim koncie między innymi kilka świetnych singli, ale ich ostatnie dokonanie to zupełnie inna sprawa.

Czy "boom in invention" naprawdę się skończył, czy po prostu wyemigrował na daleki Wschód? Byłaby to odważna teza, ale jest to na pewno jedna z możliwości rozwoju sytuacji. "Sundae Love", "Apple Pie" i "Natural Ni Koi Shite" – te trzy utwory, niezależnie od tego, w jaką stronę się rozwijają, łączy prawie niespotykana w tym momencie w europejskim i amerykańskim popie dbałość o brzmienie, ale też produkcyjna dekonstrukcja, czy prościej – pojebanie. Ciężko mi sobie wyobrazić tworzący się dziś "u nas" girlsband, który miałby odwagę brzmieć w ten sposób. Warto chyba dodać, że ich dwa ostatnie albumy zaliczyły pierwsze miejsca na Oricon, japońskim odpowiedniku chartsów Billboardu. Gdybym nie wiedział, że gdzieś na świecie żyje Max Tundra i usłyszał "Natural Ni Koi Shite", to przysięgam, umarłbym z wrażenia. Zresztą i tak umieram, bo Max nigdy nie pozwolił sobie na takie dopracowanie utworu, by miał realne szanse na komercyjny sukces. A mnie taka odwaga bardzo jara.

Parę pierwszych sekund brzmi jak sygnał nowej epoki. Jest rok 2010 i innowacyjne, opozycyjne, wyoutowane i outujące same siebie podziemne trendy zaczyna przechwytywać mainstream. W 1997 Missy wydaje Supa Dupa Fly, a płyta ląduje na trzecim miejscu Billboardu. Timbaland błysnął już rok wcześniej jako producent debiutu Aaliyah, ale to jeszcze nie ta skala sukcesu i tylko zalążki własnego stylu, poza tym Missy była lepsza dla prezentacji pojebania. Ciekawe, że rytmiczne połamanie tak jak i wtedy prosi się o uznanie za innowacyjne. No ale Missy, Aaliyah, Timbo to popgwiazdy, nadające swoim utworom cechy indywidualne, mające je metkować. Stoją zawsze na ich przedzie. A jak brzmią pewnie mocno edytowane, wysokie głosiki trzech Japonek? Niezależnie od tego, jakimi celebrytkami mogą być w swoim kraju (nie mam pojęcia, czy są), ciężko mówić tutaj o eksponowaniu siebie. Wyeksponowana jest (bajeczna, olśniewająca) melodia, nie wokalistki / gwiazdy. Niezależnie od tego, jak ciężko może być niektórym akceptować taki sposób śpiewania, co by nie mówić, obklejony lukrem, gra on niezwykle spójną rolę z muzyką, kierując uwagę przede wszystkim ku jakości utworu. Chciałbym powiedzieć, że kwestia różnicy mentalności wystarczy jako wytłumaczenie, ale jpop jaki znam, to właśnie wokalna nachalność, zabijająca ewentualną fajność melodii. Popowy Zachód z kolei od zawsze grzęźnie w etosie artysty i jeśli w końcu uda mu się od niego uciec, to efekt jest fascynująco ciekawy, najbliższy muzyce, przekazywanych przez nią emocjom, a nie wszystkiego dookoła. W ubiegłej dekadzie było parę takich trafień, oczywiście najczęściej anonimowych gwiazdek, śpiewających z uczuciem lekkiej nieobecności "zwiewne utwory". "Just The Way You Are" Milky, "The Weekend" Michaela Graya (mimo niesamowitej przebojowości, siła tego singla polega na jego lekkości, a główny hook jest rozmyty), "Me & U" Cassie, "Lina" Les Sins, "Doing Too Much" Pauli DeAndy (przebijająca się nieświadomość wokalistki!) są dla mnie takimi momentami. Więc "Natural Ni Koi Shite" ("Fall In Love Naturally"!) idzie o krok dalej, moim zdaniem prezentując nową formę popowej ekspresji. Nie mówimy tu o nieobecności, sentymentalnej zwiewności. Mowa jest o konkretnym w każdym calu otumanionym serotoniną lovesongu (który jest przecież tak intensywny, że choć chciałbym się oderwać, przestać czuć, to nie mam najmniejszych szans), tylko zaśpiewanym tak, by to on był na pierwszym miejscu. Piosenka promuje serię odzieżową Natural Beauty Basic, czy można mieć jeszcze jakieś wątpliwości.

Kamil Babacz    
29 marca 2010
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)