PLAYLIST

Pearl Harbor
"Can't Take You Anywhere"

6.0

JM: Pearl Harbor stoją w akrobatycznym rozkroku między trzema dekadami. Brzmią jak te zespoły, które choć aktywne były na początku złotej ery gumy turbo, to soundem uczepione były jeszcze u schyłku okresu dominacji wyrobów czekoladopodobnych. No i wszystko to osadzone w realiach czasów, gdy do misiów haribo od dawna jest już bliżej niż czterysta kilometrów. Główne skojarzenie to zatem The Ropers czy też The Sundays, oglądane zza zachuchanej chillwave'owymi trendami szyby. Jest to bardzo dobra koncepcja, której konsekwentne wcielanie w życie przyniesie nam wszystkim obfite owoce. Tylko niech następnym razem hookną mocniej.

RG: Dokopałem się do jakichś skrawków historii tego projektu i zawiera ona takie epizody jak praca w ogromnej korporacji o nazwie The Walt Disney Company, błogosławieństwo ze strony R. Steviego Moore'a oraz skutecznie nakłonienie swojej trzynastoletniej siostry do grania w zespole. To w ogóle prawie girlsband jest! Jak ten typ co łamie dziewczęcy układ odpowiednio się ustawi to wygląda dość dziewczęco... Punkty coolu niestety łapią tendencję zniżkową jak dochodzi do samej muzyki, bo określenie (takie padło!) "łapanie kalifornijskiego feelu Beach Boys i Fleetwood Mac" to pasuje tak jak do mnie "ratunek polskiego kolarstwa". Kaman, dojechałem tylko do Pabianic. Pearl Harbor w "Can't Take You Anywhere" ze swoim już-nie-zaskakującym brzmieniem i "I wanna I wanna be Nite Jewel" śpiewaniem dojeżdżają ledwo do szóstki i to spocone i zdyszane.

MHJ: Słodkie wizje i gorzkawe, dziewczyńskie niepokoje. Okolice niedożywionych głosów, pudrowych gitar i szpilkujących, ledwych syntezatorów, gdzieś dalej. Taka oto propozycja projektu, na którego czele dwa siostrzane klejnociki o prawdziwie gładkich policzkach. Sispower zapewniają ezoteryczną aurę, dreamową w sposób Lush i Pale Saints i nieogarnioną, tropem Nite Jewel. Nie sypią do tej beczki miodu przesadnie wiele wizjonerskiego dziegciu, nie ma rwania rajstop. Niemniej, epigoństwa młodości miewają swoje prawa, a te akurat są wyjątkowo wdzięczne.

AG: Fajny, niski, dziewczęcy timbre oraz perkusja naiwna w roli ornamentu to znak, że za rogiem czekają na nas nadwątlone wiatrem historii hiperłącza do Beat Happening. Czyli jedną nogą jesteśmy wśród swoich. Brzmienia z dwóch różnych galaktyk nie ma co porównywać, ale pod względem dynamiki i ogólnego vibe'u (mianowicie pastelowej, elegancko powypieranej żałoby i melancholii) "Can't Take You Anywhere" sytuuje się całkiem niedaleko od jabłoni, to jest okolic "Noise" i "Fortune Cookie Prize" drużyny Calvina. Brzmienie "dla odmiany" reprezentuje krainę niewyczerpanych tranqulizerów i aparatu Holga. Ok, bywaliśmy tam już wcześniej, ale komu przeszkadza, kiedy wszystko jest trochę ładniejsze, bardziej rozmyte i płynniej się porusza, ten niech pierwszy rzuci cowbellem.

posłuchaj »

Aleksandra Graczyk     Jędrzej Michalak     Magda Janicka     Ryszard Gawroński    
24 lutego 2010
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)