PLAYLIST
Outkast
"Mighty O" / "Morris Brown"
Menago Kastów proklamował Idlewild jako album "superodlotowy", ich The Wall, tudzież Purple Rain. Widzę już te uśmieszki politowania na co bardziej złośliwych licach, ale "hej kolego, hola hola". Wątpliwa na pozór racja bytu owego proroctwa ma uczciwy argument – jak wiadomo niedługo po premierze krążka, w kinach pokażą zatytułowany jednakowo film. Wszystko fajnie, "życie jest jak udko od kurczaka", tylko jeżeli trzymać się owego zestawienia, to "Mighty O" i "Morris Brown" w jakimś sensie zostały niechcący ("a jak nie to jesteś pizda!") porównane do "Another Brick In The Wall (Part Two)" a może nawet "Purple Rain". I mamy "majtale całe w kale", bo "Mighty O" to jeden z nudniejszych kawałków w studyjnej historii duetu. Wspólne (jak wyliczyli statystycy pierwsze od 2001 roku) śpiewy Big Boia i Andre wiosny nie czynią. Za to przekonywająco wypada marszowy (a wciąż niebanalny rytmicznie), rześki "Morris Brown", z wokalnymi wstawkami w deseń zeszłorocznej Róisín. Produkcja surowa, ale z rozmachem i pełnym wykorzystaniem wyrazistości żywych instrumentów (akcja filmu lata 30-ste, także współczesnych aranży się nie spodziewajmy). Teraz Żurom uważa bo MC Terminator strzela, a ja mam nadzieję, że gro długaśnej tracklisty Idlewild pójdzie w ślady "Morris Brown".