PLAYLIST

Nicole Scherzinger feat. T.I.
"Whatever You Like" / Chilli feat. Missy Elliott, "Straight Jack"

7.0

Świat komercyjnej muzyki pop zmienia się na naszych oczach. Mamy tu do czynienia z sytuacją rewolucyjną i przedziwną jednocześnie. A wszystko za sprawą ziomka ukrywającego się pod pseudonimem Polow Da Don. Gościu rok temu dostarczył Kelis podkład, który artystka wykorzystała w numerze "Blindfold Me". Duszny, mroczny klimat i świdrujący syntezator w tle stały się, jak się okazuje, znakiem rozpoznawczym dokonań ziomala z Atlanty. Oto bowiem na początku tego roku wyjątkowo podobny bit posłużył jako background Chilli, byłej wokalistce TLC, w tracku "Straight Jack". Z kolei parę miesięcy później boska Nicole Scherzinger wykorzystała podkład ze "Straight Jack" (w zasadzie bez żadnych modyfikacji!) w swoim pierwszym solowym singlu "Whatever You Like". Recycling, autoplagiat, lenistwo – jakkolwiek nazwać zachowanie producenta wszystkich tych numerów, sytuacja jest cokolwiek zaskakująca. Co więcej – piosenki Chilli tak naprawdę teraz NIE MA, ten kawałek nie znajdzie się na jej pierwszym solowym wydawnictwie, gdyż został po prostu sprzedany liderce Pussycat Dolls. Cena zapewne na zawsze pozostanie tajemnicą handlową, nie nam też wnikać w szczegóły tej zadziwiającej transakcji. Zastanówmy się lepiej, czy przekazanie tego podkładu Nicole jest rozwiązaniem satysfakcjonującym dla słuchaczy. I porównajmy która z pań wycisnęła z bitu Da Dona więcej.

Jak już wspominałem, bit w obu kawałkach jest identyczny, trudno wyłapać także jakiekolwiek różnice w melodii. Duszny podkład przywodzący na myśl stylistykę Missy Elliott teoretycznie wydawał się nie pasować do Nicole i przyznaję, że pierwsze zetknięcie z "Whatever You Like" było sporym szokiem. Po kolejnych przesłuchaniach jest już dla mnie jednak jasne, że kociak z Pussycat Dolls w takim awangardowym r&b sprawdza się wyśmienicie. I że jej album Her Name Is Nicole... stał się w tej chwili już na pewno najbardziej wyczekiwanym przeze mnie wydawnictwem drugiej połowy roku, oczywiście obok powrotu Cassie. Nicole potrafiła odnaleźć się w klaustrofobicznej atmosferze potęgowanej przez pogmatwane syntetyczne dźwięki dużo lepiej niż Chilli. Scherzinger zawładnęła tym bitem, uczyniła go swoim i sprawiła, że zapomina się o tym, że nie dla niej został on stworzony. Numer w jej wykonaniu niepokoi i podnieca, czyli ma wszystko to, czego brakuje wersji Chilli, której nie ratuje nawet gościnny udział Missy (Nicole towarzyszy T.I.). Głos Chilli zdecydowanie lepiej pasuje do nudnych balladek TLC, tutaj jej wygładzony wokal gryzie się z mrocznym podkładem, powstaje niepotrzebny dysonans, którego w wersji Scherzinger nie ma.

Na koniec ustalmy jeszcze jedną, podstawową przecież, rzecz: Nicole jest gorącą laską rzadko schodzącą poniżej mocnej ósemki ("She hot as a stove, her name is Nicole!"), Chilli zaś, jeśli chodzi o powierzchowność, z trudem doskakuje do poziomu 4.0. W takim stanie rzeczy wyższość kawałka Scherzinger nie dziwi już chyba nikogo, prawda?


Zobacz także:

http://www.youtube.com/watch?v=NeNitCfg0wI
http://www.youtube.com/watch?v=IyxHnGUvuGI
Tomasz Waśko    
9 lipca 2007
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)