PLAYLIST

Mount Eerie
"Distorted Cymbals"

7.0

Phil Elvrum jest dziwny. Pamiętam jeden z wywiadów, w którym opowiadał o iluminacji, której doznał dlatego, że w okolicy wysiadł prąd. Że taka się wtedy fajna cisza zrobiła, że tak było dziwnie i taki był szczęśliwy, że tego doświadczył. Nie dziwi więc fakt, że natchnieniem dla gros jego twórczości jest jakiś pagórek, do którego odnosi się ze specyficznym kultem. Co więcej, ta wena owocuje graniem na wiadrach przykrytych kocami. Jak on to robi, że znowu, dwa lata od wydania Wind's Poem dałabym się pokroić,byle tylko zobaczyć tę jego majestatyczną Mount Erie i poczuć się pyłkiem pod wielkim, przytłaczającym niebem?

"Distorted Cymbals" to kolejny kawałek przesiąknięty jedyną w swoim rodzaju poetyką pełną zachwytu i zdziwienia, szukającą w naturze jakiegoś prauzasadnienia dla ludzkiego istnienia. Znowu powykręcane metrum, surowa perkusja, akcenty gitary i żyjące swoim życiem pianino. Do tego oczywiście wokal jakby od niechcenia, o barwie wyrazistej i poufnej. Kompozycja spójna, elegancko wykończona, bez nagłych zmian nasilenia (lekki niedosyt, bywały kakofoniczne trzęsienia ziemi). Jak to lo-fi brzmi skromnie, a przypomina nigdy nie wydaną EPkę z 2008 roku, Nobody's Perfect. Chyba nic wielkiego nie wydarzyło się od tego czasu w muzyce Mount Eerie, nie zaszły karkołomne transformacje i nie dokonał się olśniewający rozwój. Ale nie o to, nie o to. Pewnym jest, że Phil Elvrum nadal umie doskonale wyrażać siebie i sprawiać, że jego świadomość przepływa wprost do naszej świadomości. A jego wizja jest tak sugestywna, że zamiast słuchać, leżymy w zupełnej ciszy, pod niebem ogromnym i rosnącym.

Monika Riegel    
14 listopada 2011
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)