PLAYLIST

Manic Street Preachers – zespół, który ściąga zdecydowanie zbyt wiele uwagi w stosunku do jakości materiału i który ostatni fragment względnie dobrej muzyki nagrał w 2002 roku – przygotowuje się do wydania szóstej niepotrzebnej i dwunastej w ogóle płyty. I promuje się utworem, który jest tak zły, że nie zasługuje nawet na 0.0. Bo jak coś ma 0.0 to można z tego zrobić anegdotę, teatralnie łapać się za głowę i przygłośnić w ramach protestu przeciw rzeczywistości. 0.0 też ma znaczenie historyczne. Z tym tutaj nic się nie da zrobić, nic zupełnie.

Kawałek o tym smutnym niemieckim tytule został ponoć zainspirowany podróżami przez zachodnią Europę, w której nowoczesne drogi otoczone są przez wiekowe lasy i to wzbudza niesamowite emocje. Możliwe. Wyszedł z tego bezzębny potwór w stylu, mającego korzenie dalej na wschodzie, "Prosto", tyle że jeszcze mocniej fuj. Niezapamiętywalny marszowy rytm, jakaś zupełnie niezrozumiała gitara zwiastująca refren i tekst, który nie ma absolutnie żadnego sensu, odbębniony jest w połowie po niemiecku (ha, zaskoczenie?) przez aktorkę, która ma równie punkowy głos, co James Dean Bradfield. Całość jest jedynie naiwnym soundtrackiem do naiwnej alternatywnej rzeczywistości, w której Erika Steinbach realizuje wszystkie swoje postulaty i smutni Polacy z zachodu muszą pielgrzymować swoimi kombiakami, by znaleźć azyl w Radomiu. Ale czy komukolwiek z nich przyszłoby do głowy włączyć sobie na discmanie akurat ten utwór?

Nie zapomnijcie tej daty - nowa płyta MSP już 7 lipca w dobrych sklepach muzycznych.