PLAYLIST

Juan MacLean
"Happy House"

7.5

"Happy House" przypomina mi trochę na poziomie koncepcyjnym piosenkę Prince'a "Guitar" – ciężko zrealizować bardziej dosłownie obietnicę stylistyczną zawartą w tytule. "Guitar" było tak-topornym-że-aż-świetnym, samczym rockowym numerem, z plastikowo-stadionową produkcją. Wypisz wymaluj lata 80-te a.d. 2006 – przecięcie hard-rocka, soulu i synth-popu, w jakiś tam sposób dyskretny auto-plagiat Prince'a.

Pamiętam, jak na jednym z zagranicznych forów powstał tasiemcowy wątek o piosenkach, których tytuły oznaczają dokładnie to, jak brzmi dany utwór. Najnowszy utwór gwiazdy labela DFA, Juan MacLeana, jest właśnie propozycją do wykorzystania w owej dyskusji. Ciężko wyobrazić sobie utwór stanowiący doskonalszą esencję muzyki house. W w dodatku nie da się ukryć, że jest on... całkiem wesoły. Mamy linie syntetycznych kong, euforyczno-zmysłowe soulowe żeńskie wokale, latynoskie motywy na pianinach, całość sobie podróżuje w typowo house'owym tempie – gdzieś koło 120 bpm, odwołuje się w końcu np. do nowojorskiego brzmienia garage, minimalu czy dubu, co spełnia postulat eklektyzmu i jednak swobody definiowania tego, czym jest house. Erudycja, smak i kultura osobista przede wszystkiem. Gust i wyczucie gości z DFA jest ich znakiem firmowym. Raczej nie będzie to wielki klasyk w repertuarze ultra-modnej dziś wytwórni, ale czuć, że kawałek został pobłogosławiony producencką wirtuozerią, która mogła się narodzić tylko pod egidą DFA, no i w związku z tym na imprezach ma sporą szansę sobie porządzić.


Zobacz także:

http://www.myspace.com/thejuanmaclean
Piotr Kowalczyk    
14 kwietnia 2008
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)