PLAYLIST

Emigie
"Niedziela Jest"

8.5

Kiedy ostatecznie dobije przeźroczystość wydrążonych, plastikowych bitów komercyjnego polskiego hip-hopu wypełniających antenowy czas telewizyjnych i radiowych stacji, Emigie pomoże odnaleźć sens w kontynuowaniu rodzimego rapu, dostarczając więcej intelektualnej rozrywki i zdystansowanej ironii, niż jakikolwiek kolejny quasi-gangsterski skład aspirujący do momentalnej popularności. Lustra Strona Druga to mimo wielu wad oddech odcieniem lirycznej prawdziwości i głębokiego brzmienia lo-fi w potopie nachalnych, odrzucających sztucznym nadęciem blokerskich bzdur. "Niedziela Jest" wybija się jako najbardziej spełniony, całkowicie dopracowany kawałek Emigie, przynajmniej spośród tych które znam.

Majaczący, kameralno-jazzowy sample gitarowego zawijasa inauguruje wyluzowany, acz podskórnie niepokojący vibe. Produkcja Czystej Formy dokonuje wyrafinowanego zabiegu manipulowania nastrojem, balansując między mroczną neurozą hipnotycznego basu, przygnębiającą stagnacją miarowego syntetycznego dźwięku i pozornym imprezowym uczestnictwem zewnętrznej automatycznej maski flowu. W pół drogi między "Warszafką" Fisza i "Popsnot" Viktora Vaughna, numer legitymuje się sporą liczbą teksturalnych subtelności (sygnał telefonu, ostrożnie prowadzone smyki, psychodelicznie pośpieszne szepczące skrecze, poświadomie powtarzane "a gdzie wasza?", odległe szumy). Chore, choć kontrolowane napięcie trzyma za zęby rozmytą, pół-senną, ewokatywną, reminiscencyjną narrację.

Emigie od niechcenia rzuca wersami, angażując się w odtwarzany świat z takim pietyzmem, że pozwala niemal odczuć paranoiczną aurę niedzielnego wieczoru "grubych ryb" ("Z lewej Hubert Urbański i dwie laski / Wszystko wkoło jak obrazki / Przyznam ci się że od palenia konopii / Włącza mi się opcja people watching / Szukam bohatera / W kącie Manuela z Big Brothera / Cyckami przywiera do ściany jakiegoś frajera / Jest niedziela"). Co najlepsze, jest w stanie podać nawijkę w zniechęconej, zmęczonej manierze wyobcowanego obserwatora, wzmagając efekt ambiwalencji zależności od opowiadanej historii ("Może to szkoda że / Nie jaram się chłopakami / Bo teraz taka moda"), aż puentuje ją: "W końcu się przyznała / Że jest z małego miasta". Niewiele utworów lepiej oddaje atmosferę nocnych świateł warszawskich snobistycznych klubów, z precyzją każdego flesza.

Borys Dejnarowicz    
20 lutego 2004
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)