PLAYLIST

David Gilmour feat. David Bowie
"Arnold Layne"

5.5

Kiedy twoi rodzice posiadają sporą kolekcje płyt z których uczą cię fanatycznej miłości do klasyków rocka, wychowują w bezgranicznym uwielbieniu do The Wall czy Dark Side Of The Moon masz całkiem spore szanse zostać:

a) krytykiem muzycznym
b) długowłosym fanem Steva Vaia i Dream Theater z praktycznie zerową szansą zaliczenia fajnej (jakiejkolwiek?) laski bez alkoholu; ewentualnie interwencji "dobrej wróżki" lub innych twardych narkotyków
c) jednym i drugim

Na szczęście ja wychowałem się w normalnym domu, moi rodzice nigdy nie mieli parcia na muzykę, za co pozostanę im dozgonnie wdzięczny. Moja świadomość przetrwała względnie czysta do czasu kiedy dorosłem i zacząłem samemu do domu przynosić wszelakie muzyczne zwierzątka. Nie oszukujmy się, Wagnerowski patos Floydów z okresu ich światowej dominacji mógł przemówić co najwyżej do przeżartych narkotykami mózgów im współczesnych i właśnie takich biednych dzieci zdanych na pastwę nadużywających stadium-rocka rodziców.

Nie no, nie jestem die-hard-antyfanem Pink Floyd: owszem udało im się parę kawałków, o czym przekonałem się stosunkowo późno. Muszę się jednak przyznać do lekkiego wstrętu, którego nabawiłem się obcując z wspomnianymi osobnikami typu "b" (podobnie mam z cyganami, a to dlatego, że jak byliśmy mali to babcia straszyła nas z rodzeństwem, że jak będziemy niegrzeczni to przedstawiciele tej bogu ducha winnej nacji przyjdą w nocy nas porwać). Tak więc dopóki nie przyśni mi się Don Wasyl grający na akordeonie cover "Money" (koniecznie z kiczowatym brzdękiem bilonu i kasy fiskalnej), fanom Pink Floyd z mojej strony nic nie grozi, aczkolwiek umówmy się, że taka wizja mogłaby wyprowadzić z równowagi każdego.

I tak skoro jesteśmy już przy psychodelii przejdźmy do sedna, czyli debiutanckiego singla Floydów "Arnold Lane". Nie dalej jak rok temu wyszła wersja live, która, oprócz pozbawienia co poniektórych frajerów kasy przeznaczonej na figurki do Warhammera (na mnie nie patrzcie, ja się zadowoliłem wersją z YouTube), umożliwił nam zapoznać się z wizją tego kawałka w wykonaniu dwóch imienników Gilmoura i Bowiego. Swoją drogą trudno powiedzieć czemu Gilmour wspiera swoje solowe projekty odkurzając perlę z lamusa przy tworzeniu której nie brał udziału... Znaczy się to taka figura retoryczna, bo to oczywiste – chodzi o hołd dla niedawno zmarłego songwritera (a wy myśleliście, że co, skok na kasę?). Jak można się było spodziewać geriavit to nie to samo co LSD, stąd nowa wersja nie różni się niczym od oryginału, może oprócz tego, że pozbawiona jest odium one of the finest psychedelic pop songs of its time zastępując go yeah, look, Bowie and Gilmour on the same stage, I've got to take photo of this, it will look totaly rad on my Myspace!.

Dlatego skupmy się na oryginale. Właściwie przed nazwą tego kawałka powinna pojawiać się nazwa Syd Barrett & the Pink Floyds. W przypadku tego zespołu historia naturalna stanęła na głowię. Zanim wyewoluowali w ociężałe i niezgrabne dinozaury rocka i pierdolnął w nich wielki meteoryt sławy grzebiąc pod warstwą patyny spod której od czasu do czasu wykopuje się okazałe szkielety i pokazuje rozbawionemu motłochowi na przeróżnych festynach, ich krainą rządziły dzikie małpiszony radośnie bujające się na lianach gitar i skaczące po monstrualnych baobabach psychodelicznych efektów. Zaczyna się od łechtającego czaszkę od środka motywu basu podanego na półmisku klawiszy i oblanego aromatycznym sosikiem pod postacią charakterystycznego wokalu Barretta snującego opowieści o transwestycie kradnącym kobiece łaszki wprost ze sznurów z suszącym się praniem. Dalej muzyka przechodzi przez etapy ekstatycznych wybuchów jaskrawej instrumentacji i kosmicznych harmonii wokalnych; tak, by po wybrzmieniu ostatniego akordu nie mieć wątpliwości, że miało się do czynienia z dziełem obwieszonych złotem kapłanów czczących słońce na szczycie piramid w środku równikowej dżungli, a nie wytworem przeżartej kwasem wyobraźni młodzieńców z brytyjskiej middle-class.


Zobacz także:

http://www.youtube.com/watch?v=UUJUUmUU9wM
http://www.youtube.com/watch?v=EQTFRq1hjtM
http://www.youtube.com/watch?v=bhJYqa_htCY
Paweł Nowotarski    
5 kwietnia 2007
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)