PLAYLIST

Britney Spears feat. G-Eazy
"Make Me..."

7.0

Ostatnio zastanawiałem się nad tym, jak to się stało, że legendary Ms. Britney Spears w ostatnich latach stała się irrelevant i jak dotknęło to też kilka jej koleżanek, supergwiazd z poprzedniej dekady o takich nazwiskach jak Aguilera i Minogue, które pojawiają się w mediach raczej w roli tamtejszych odpowiedników Beat Tyszkiewicz i Małgorzat Foremniak, a nie nieosiągalnych dla każdego zjadacza ikon popkultury o skali wpływów nie do ogarnięcia. Kiedy patrzę na klip do "Make Me..." (nakręcony niby naprędce, oryginalny podobno wyrzucono do kosza, ale pewnie niedługo go i tak zobaczymy), to mam wrażenie, że budżet na to był tylko trochę większy, niż na klip do "Friday" Rebecki Black – może są w nim fajniej wyglądający aktorzy, ale znaczenie popkulturowe nawet nie to.

Nie naszły mnie w wyniku tego zastanawiania się jakieś szczególne refleksje, może poza typowymi wnioskami o mniejszej kasie na promocję i nagrywanie, zmianie pokoleniowej, na którą już pewnie była pora (czuję się staro odc. 26) i ageizmie wytwórni płytowych. Natomiast w tym wszystkim umknął mi fakt, że chociaż Brit występuje w "Make Me..." bez Maksa Martina, ojca swojego sukcesu, to jest to jej najlepszy numer od czasu rzeczy z Femme Fatale.

Iwona Czekirda zauważyła, że to numer mocno robiony pod ostatniego Biebsa i faktycznie jest to ten odłam dzisiejszego popu czerpiącego z trapu i jakichś tam postdubstepowo-brytyjskich pozostałości, sam nie wiem jak to nazwać (czuję się staro odc. 6513513541). Choć też nie do końca, bo handclap mimo reverbu brzmi mi tu bardziej organicznie, niż 808sowo, a gitarowe riffy dorzucają do "Make Me..." bardziej elementu adult contemporary (czyli coś dla mnie) niż YOLO. Rzecz jednak rozbija się jednak dla mnie o kwestie melodyjno-rytmiczne – pauzy w zwrotkach robiące miejsce na wspomniane handclapy (buja), kontrast między owym pauzowaniem a śpiewaniem ciągiem w przedrefrenie (napięcie rozładowywane w pośpiechu, więc nie do końca), no i wreszcie o refren. Nim powiecie, że "Love To Love You Baby" to nie jest, to może właśnie trochę jest.

Kamil Babacz    
10 sierpnia 2016
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)