PLAYLIST

Blonde Redhead
"Misery Is A Butterfly"

6.0

Problem z Blonde Redhead jest taki, że oni zawsze kogoś przypominają. Do tej pory postrzegani jako kopiści Sonic Youth, wraz z Misery Is A Butterfly ostatecznie zrywają z tym wizerunkiem. Tylko co z tego, skoro pojawiają się nowe skojarzenia? Nazwy takich zespołów jak Múm, Air czy nawet Flaming Lips, niejako samoistnie rzucają się na myśl podczas słuchania tego materiału. Owszem, skojarzenia dosyć luźne, aczkolwiek podobieństwa wydają się być wyraźne, przede wszystkim w specyficznej uczuciowości i nastroju, które unoszą się niemal nad każdym utworem. Momentami ma się wrażenie jak gdybyśmy otrzymywali zlepek całej masy cudzych pomysłów, połączonych tak, by poruszyć serca wszystkich muzycznych nadwrażliwców. Kwestia tego, czy złapiemy się na te chwyty.

Z drugiej strony, pomimo powyższych zarzutów, trudno odmówić temu albumowi pewnego uroku i piękna (trudno, przyznam, trochę uległem). Co więcej, niektóre jego fragmenty naprawdę mogą się podobać, ostatecznie jakoś ratując całość materiału od szybkiego popadnięcia w niepamięć. Do takowych bez wątpienia można zaliczyć oba single: "Elephant Women" oraz "Equus" (tu na chwilę powracają reminiscencje wcześniejszych albumów), jak również utwór tytułowy, stanowiący bez wątpienia szczytowy moment płyty. O jego jakości stanowi przede wszystkim wokal Kazu Makino. Japonka, dysponująca niezwykle charakterystycznym piskliwym głosem, sięga tu najprawdopodobniej wyżyn swoich możliwości. Gdy na wysokości 3:40 rozpoczyna się drugie wykonanie refrenu, przy jednoczesnym niemal całkowitym wyciszeniu muzyki, zostajemy właściwie "sam na sam" z Kazu. Te niespełna trzydzieści sekund to bez wątpienia najpiękniejszy (a jednocześnie najbardziej autentyczny) fragment płyty. Można słuchać w kółko.

A sama muzyka? Zapętlone smyki, ożywiające się jedynie na czas refrenu, plus odpowiednio dograne do tego delikatne partie klawiszy, stanowią niejako trzon utworu. Wszystko starannie wyprodukowane i dopieszczone, tak, by na melancholijnej atmosferze nie było najmniejszej skazy. Znikła chropowatość brzmienia z której zespół był dotychczas znany. Jednym zmiana ta może to przypaść do gustu, innym wręcz przeciwnie; kwestia indywidualnego podejścia (zespołowi jakby ostatnio przybyło entuzjastów?). Podobnie rzecz ma się z tekstem: "Remember when we found misery / We watched her, watched her spread her wings / And slowly fly around our room / And she asked for your gentle mind". Banał czy piękna metafora? Radzę ocenić samemu; mimo wszystko warto, bo z braku alternatywy można dać się oszukać.

Łukasz Halicki    
26 kwietnia 2005
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)