INNE - LISTY
Yeah, certainly, "Going To California" they ain't
Od: Mateusz KunickiTemat: dotyczy nowej płyty BRMC
Data: 27 grudnia 2005
Uzasadnienie jestem zmuszony poprzedzić wstępem osobistym, niestety.
***
Dotychczas byłem zaciętym przeciwnikiem form folklorystycznych - z gruntu
odbieranych jako wsiowe. Nie bierze mnie country nawet wykonaniu Bonniego
"Prince'a", zaś pomysły w stylu zwanym przez fachowców "alt country" są
zwyczajnie nudne.
Niemniej ostatnio porwały mnie elementy folkowe, na przykład niejaki
DEVENDRA BANHART czy druga płyta EMILIANY TORRINI są totalnymi objawieniami.
Oznacza to, że przyjdzie kryska na matyska (i kto wie, może kiedyś będę
słuchał z przyjemnością Boba Marleya - mam nadzieję, że do poziomu polskiego
reggae nie upadnę).
***
Stąd wrzucając sobie trzecią płytę BRMC myślę: "o, fajnie, grają folk.
Zawsze toć lepiej niż po raz trzeci mydlić ten sam materiał".
Co nie oznacza, że jest to płyta wypałowa. Że jest choćby lepsza od drugiej.
Na pewno żadne tam mistrzostwo świata, aluzje do akustycznych Zeppelinów czy
innych mistrzów akustycznej Ameryki (których przywołane nazwiska można
przeczytać w recenzjach) są zwyczajną tradycjonalistyczną zrzynką, nie
wnoszącą nic nowego do historii muzyki.
***
Na pewno zaś warto posłuchać do końca dla:
"Weight of the World" od 2:16 do 2:42 - wcześniej nuda i później nuda, ale
tam git gitarki, a potem od 3:10 do końca numeru (niedużo);
następnie przewijamy aż do "Gospel Song" 1:20, drugą zwrotkę z rozpędu można
zdzierżyć (można sobie przywoływać velvet underground z III płyty); kolejny
numer oczywiście należy opuścić, aż do "Sympathetic Noose" - warto od
początku - rzadko ktoś nagrywa tak akustyka, no i można się uśmiechnąć do
Marca Bolana (w końcu niedawno mieliśmy zaduszki) - generalnie ten numer
sprawia szczerego, pewnie John Lennon też mógłby go zagrać - dźwięk od 4:02
jest wyjątkowy;
i wreszcie "The Line" - finał, co najmniej godne zakończenie tej słabej
płyty, takie numery zawsze wywołują ciary (niestety, kończy się na 4:55,
dalej jest "ukryta" ściema).
Z pierwszej części płyty przywołałbym tytułowy utwór - ma ciekawą
stylizowaną realizację, no i od 2:53 jest naprawdę uroczo (szczególnie jeśli
chodzi o chórki); również "Still Suspicion Holds you Tight" jest przyjemny i
bezpretensjonalny.
***
ps. ponadto nieskromnie uważam, że całe to halo z BRMC jest mocno
przesadzone i ma się podobnie, jak w przypadku DANDY WARHOLS - rozgłos
medialny trafił się im tylko dlatego, że zaczęli grać brytyjską muzę (Jesus
and the Mary Chain) w Ameryce.
***
ps.2. przepraszam za rozwlekłość wypowiedzi.
pzdr
vreen