SPECJALNE - Wywiad

Wywiad z Wayne'em Coyne'em

29 października 2010



Wywiad z Wayne'em Coyne'em
z dnia 8 sierpnia 2010
autorzy: Jan Błaszczak i Jędrzej Michalak

Musicie nam wybaczyć fakt, iż przetłumaczenie tej arcy-krótkiej rozmowy zajęło nam dwa i pół miesiąca. Ze względów bezpieczeństwa musieliśmy jednak podzielić tekst na pojedyncze słowa, które następnie przesłaliśmy do zbadania laboratoriom w Paryżu i Monachium.Tekst dostaliśmy z powrotem dopiero po przeprowadzeniu wszystkich stosownych analiz (na specjalną prośbę redakcji nie zostały jednak zastosowane testy na zwierzętach). Niektóre wypowiedziane przez Coyne’a słowa przyspieszyły podobno prace nad wynalezieniem teleportu, inne zaś pomogły Adidasowi w projektowaniu zimowej kolekcji piłek plażowych. Jeśli chodzi o przebieg wywiadu, to możemy jedynie ujawnić, iż Coyne jako pierwszy nie-Polak w historii bezbłędnie wypowiedział imię "Jędrzej", co natychmiast zostało odnotowane przez japońskich fotoreporterów. Prawe dłonie autorów wywiadu do dziś świecą w nocy, nabrały także walorów leczniczych. W związku z tym drugim faktem planowana jest seria spotkań z redaktorów mieszkańcami wybranych miast Polski. Pierwsze z nich w najbliższą niedzielę w domu kultury w Raciborzu, zapraszamy.

JM: Dla szarego człowieka sztuka jest rodzajem ucieczki – od codzienności, od zawodu, który wykonuje. Dla ciebie tymczasem sztuka jest pracą, czymś co pochłania większość twojego czasu. Udaje ci się w takiej sytuacji znaleźć sposób by uciec?

Dobre pytanie… Nie wiem czy w ogóle można uciec. Moja praca przynosi satysfakcję ale rzeczywiście jest też rodzajem udręki. Z drugiej strony jestem farciarzem, że mam obsesję na punkcie tego, co robię. To nie pozostawia mi wyboru – muszę tę obsesję realizować, niezależnie od tego, czy prowadzi ona do sukcesu czy do porażki. I dlatego też zespół mi ufa – bo to czym się zajmuję nie tyle wynika z mojej decyzji, co z wewnętrznego przymusu. Nie wyobrażam sobie, bym był kiedyś w stanie machnąć ręką i powiedzieć "e tam, już mnie to nic nie obchodzi". I’m too fucking obsessed.

JM: A mógłbyś sprecyzować, na punkcie czego ta obsesja? Kolejnych albumów?

Nie nie, to chodzi o bardziej ogólne pragnienie by ciągle na nowy sposób przekazywać to, co mam do powiedzenia. Czasem realizuje się ono w piosenkach lub nawet pojedynczych dźwiękach, a czasem w innych projektach – weźmy na przykład film Christmas On Mars. To przecież jasne, że trzeba być szajbusem, by przez siedem lat zajmować się czymś tak absurdalnym. I nawet kiedy nagrywaliśmy Embryonic, to kotłowały mi się w głowie myśli o zupełnie innych projektach. Jest taki utwór Milesa Davisa "Thinking One Thing, Doing Another" – to zdecydowanie piosenka o mnie. I wiesz chciałbym być mądry, zabawny i w ogóle, ale mój umysł popycha mnie w nieco innym kierunku, w kierunku tego pragnienia, nad którym zdaje się nie mam kontroli.

JB: Niedawno nagrałeś swoją wersję Dark Side Of The Moon – albumu, który ma prawdopodobnie najwięcej die-hard fanów na świecie – wcześniej wzbudzałeś kontrowersje m.in. za sprawą Zaireeki – czy nigdy nie zdarzyło Ci się żałować tego, że nie ma w Tobie ani grama oportunisty, że ciągle prowokujesz?

Nie, nie! Tak w ogóle, to nigdy nie sądziłem, że nasze rzeczy są jakieś tam świetne. Po prostu, gdy pojawiają mi się w głowie jakieś pomysły, to staram się je realizować. Nie ma tu miejsca, na zastanawianie się, co jest tak naprawdę ważne a co nie. Weźmy takie "Do You Realize?", które jest, bez wątpienia, naszą najbardziej popową piosenką. Czasem zdarza się, że ktoś podchodzi do mnie po koncercie i mówi: "pobraliśmy się przy tej piosence, kocham ją!" albo "graliśmy ją na pogrzebie mojego ojca" – wspaniale jest wiedzieć, że twoje dzieło jest tak wywyższone i szanowane, ale nie zmienia to faktu, że nie myślisz o tym, pisząc piosenkę. Nie uważam, żeby to była nasza najlepsza albo najgorsza rzecz – powiedzmy, ze jest wystarczająco dobra. Inną rzeczą jest, że w pewnym momencie piosenki zaczynają żyć własnym życiem i nie mamy już nad nimi żadnej kontroli. Właśnie to lubię w sztuce – wykorzystuje wszystko, co w nią włożysz, ale nie jest po prostu tobą.

P.S. Podziękowania dla Juliusza Koczaskiego za poratowanie sprzętem i, tym samym, umożliwienie uwiecznienia tych wszystkich naszych, offowych pogadanek.

BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)