SPECJALNE - Wywiad

Wywiad z Natem Newtonem z Converge

5 października 2012



Wywiad z Natem Newtonem z Converge
Z dnia 3 sierpnia 2012 roku
Autor: Wawrzyn Kowalski

Koncert Converge na OFF-ie, w porównaniu do klubowych show grupy, nieco rozczarował. Muzycy dość szybko zdali sobie sprawę, że dla większej części publiczności ich istnienie było dość nagłym i szokującym odkryciem, skupili się więc na budowaniu klimatu, co i rusz dziękując tym i owym, że zdecydowali się spędzić z nimi urocze piątkowe popołudnie. Później zaś równie szybko zwinęli się do miasta i tyle było ich widać. Po paru godzinach pojawił się jednak basista grupy Nate Newton i odpowiedział na kilka konwencjonalnych pytań dotyczących też ukazującej się niedługo nowej płyty. Po czym znów gdzieś przepadł.

* * *

Dwa lata temu sporo osób przyjechało na występ Shining na OFF-ie prosto z waszego koncertu w Krakowie. Pomyślałem wtedy, że aby uniknąć dylematów, Converge czy Flaming Lips, następnym razem powinniście zagrać tutaj. Cóż, teraz myślę, że może nie jest to do końca wasza publika…

A ja myślę, że każda otwarta osoba jest naszą publiką. Na pewno dzisiaj nie było to otoczenie, do którego przywykliśmy, ale my po prostu chcemy grać. Zagramy w twojej piwnicy, zagramy na festiwalu przed dziesięcioma tysiącami ludzi…wszystko jedno, zawsze mamy z tego frajdę.

Zawsze? To przecież kopę lat. Nie nudzi Ci się to czasem?

Nie, bo uwielbiam grać na żywo. Uwielbiam ten rodzaj energii, który tworzy się między nami a publicznością i właściwie zaciera różnicę między grającym a słuchaczem. To energia, która udziela się wszystkim. Jeśli o nas chodzi to największą nagrodą za bycie w zespole jest możliwość wykonania muzyki, którą wcześniej napisaliśmy. Nagrywanie albumu jest dobrą zabawą, podobnie sam proces twórczy, który może dostarczyć prawdziwego katharsis, ale to granie na żywo wynagradza cały ten wysiłek.

Mówiąc o energii, masz na myśli ten gotujący się moshpit, niektórym muzykom takie rzeczy przeszkadzały…

Mnie nie. Jak długo tylko ludzie jakoś tam uważają na siebie nawzajem. Ten taniec zawsze był ważną częścią hardcore sceny i nie jest sam w sobie ani dobry, ani zły. Po prostu jest. Czym innym jest natomiast umyślne użycie przemocy, które kogoś krzywdzi – to sytuacja, w jakiej powinieneś reagować.

A nie myślisz czasem o przemocy podczas nagrywania każdej nowej płyty? Skarżyłeś się kiedyś, że ciągłe przebywanie z tymi samymi ludźmi jest czasem frustrujące….

To prawda. Pomyśl o zespole, szczególnie takim jak nasz, bo gramy ze sobą już bardzo długo, jak o sytuacji, w której sam miałbyś trzech braci: dorastasz z nimi, ciągle z nimi mieszkasz, przez cały czas są na wyciągnięcie ręki…Nawet, jeśli ich kochasz, potrzebujesz czasem od nich odpocząć – właśnie tak to wygląda. Nagrywanie rzeczywiście jest często frustrujące, bo wiesz, każdy przewiduje jak na pewne sprawy zareaguje drugi i odwrotnie, denerwujesz się, bo czasem w czasie pracy po prostu automatycznie przeskakujesz do konkluzji. Z drugiej strony mamy wspólny cel: pisać dobrą muzykę i przez większość czasu nadajemy na tych samych falach, więc idzie nam całkiem sprawnie i szybko.

Właśnie: wasz nowy album. All We Love We Leave Behind. Skąd ten tytuł? Na starość robicie się sentymentalni?

Może odrobinę rzeczywiście…W miarę jak się starzejesz i twoi przyjaciele, i rodzina zaczynają odchodzić, zdajesz sobie sprawę, że powinieneś mówić osobom w twoim życiu, że je kochasz. A także, że musisz czerpać z życia do pełna, bo w przeciwnym razie tylko je marnujesz.

A czy w takim razie wasza muzyka na nadchodzącej płycie też w pewnym sensie złagodniała?

Można powiedzieć, że idziemy dalej w kierunku, który obraliśmy na Axe To Fall . Wychodzimy tym razem trochę poza szablon. Próbujemy więcej wolnych i gęstszych rzeczy, a osobiście tak zorientowane piosenki uważam za najlepsze na płycie. Nie mogę się wręcz doczekać, aż usłyszą je inni.

BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)