SPECJALNE - BRUDNOPIS

Leon Somov feat. Jazzu
Offline EP

2007, Sutemos 6.4

Leon cyzelował to sobie w czasie studiów. A studiował, jak przystało na – ujmijmy sprawy ogólnie – potomka carów, na Zachodzie, w Londynie, i to inżynierię dźwięku, oraz poznawał kobiety i dziewczyny, czyniąc z siebie spójną postać. Jedna z jego znajomych, prócz bycia chyba jednocześnie kobietą i dziewczyną, okazała się całkiem sprawną, chętną do współpracy wokalistką w czarnej sukience koktajlowej. Na szczęście wyobraźnia i umiejętności Somova pozwoliły, by wydane w 2007 Offline EP nie mieściło się przesadnie ściśle w katalogu klisz, chociaż na papierze przebija przebrzmiały archetyp downtempo przełamanego trip hopem i vocal jazzem. Litwin wygrywa konkretnymi pomysłami, inżynierią dźwięku, jeśli tylko podejdziemy do tego terminu odpowiednio swobodnie. Na sygnowane swoim nazwiskiem cocktail party zwiózł asyryjskie lwy ("Mesmerize Me"), marcowe koty, kruki, wrony z szarego nadbałtyckiego nieba ("Without You") i pomieścił je w kalejdoskopowych wnętrzach, które mogliby zaaranżować późniejsi styliści witch house'u, gdyby poważniej traktowali drugi człon nazwy swojego nurtu. Gęste osamplowanie wciąga, nie będąc trzęsawiskiem, i raczy przyjemnościami przy niejednym przesłuchaniu; zwłaszcza ponad dwuminutowy wstęp do "Mesmerize Me" daje pojęcie o możliwościach Somova w zakresie kreowania niemelodycznych i oszczędnie korzystających z rytmu struktur. Pojawiający się na ostatnią minutę melodyjny motyw wokalny ciekawie przesłania pieczołowicie wypracowane tło. Za to w "Without You" sample i przeróżne efekty świetnie wplatają się w melodie i nakładają na dyskretną rytmikę, tworząc wrażenie rękodzieła-bibelotu, nieco tylko nadpsutego szepczącymi zapewnieniami mężczyzny, do którego wzdycha Jazzu. Mam nadzieję, że to nie odezwał się sam Leon, że on tylko do tego dopuścił. Mimo tego samobója i tak jest to najlepiej zbalansowany utwór na EP-ce. Wspomniany kiks jednak pokazuje, że przed trzema laty Somovovi jeszcze niekiedy ewidentnie brakowało wyczucia w unikaniu dosłowności i stosowania utartych środków. Subtelnościom dwóch pierwszych indeksów pozostałe już nie dorównują, ale i tak jest co wyławiać, dostrzegać i przeoczać. Wyróżniają się zaśpiewane po litewsku, pastelowe, zwiewne "Mano" – gdyby było po polsku, to nagrałby je Plastic – i ambientowa kołysanka "Love Being Here", w której Somov znowu pokazuje, jak frapująco potrafi przedłużać początek niemal do końca utworu. Ciekawie wykorzystane są modulowane akustyki. Niepotrzebnie tylko Offline kończy nieudolna piosenka"Butterfly". Lepiej gdyby była najtajniejszym odrzutem Litwina.

Poza wspomnianymi stylami w twórczości tego projektu pobrzmiewa klimat elegijnej emotroniki z początku ubiegłej dekady i sentymentalno-optymistyczne odrealnienie niektórych kompozycji Air. Trzy centy (taką nazwą Litwini odreagowują kopiejki, trochę lol) Somova to sangwiniczna energia, która melancholię jego antenatów odsyła na dalszy plan, biegłość w doborze i dynamicznym łączeniu detali, no i fajna, kameralna diwa. I na tym kończy się temat kasy, bo EP-ka jest dostępna za darmo jako część katalogu netlabela Sutemos, na który warto zwrócić uwagę, mimo że nie zostanie on Twoim nowym Olde English Spelling Bee.

Andrzej Ratajczak    
20 grudnia 2010
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)