SPECJALNE - Artykuł

R. Stevie Moore w 50 odsłonach

3 maja 2013



Thinking (1988, Delicate Tension, The Tape)

Piosenki na szkolną potańcówkę w amerykańskiej wsi circa 1964 to również wyraźne ogniwo świata R. Stevie Moore'a. Tutaj trochę protoplasta "Jane Fakes A Hug" Wrens, czego dosłowności, zważywszy na miejsce zamieszkania wszystkich zaangażowanych, nie można do końca wykluczyć. –Patryk Mrozek


posłuchaj »



Times Have Changed (1993, Contact Risk)

Próbujący odnaleźć się w nowych realiach Moore na łasce repetytywnego electro-funku. –Wojciech Sawicki




posłuchaj »



Ur True (1980, Clack!)

Złośliwi utrzymują, że wierność chałupniczym metodom produkcji muzyki brutalnie skompresowała R. Stevie'ego Moore'a z potwornie utalentowanego kombinatoryka stosowanych w muzyce pop zabiegów i konwencji do nazbyt upartego w swoim na wpół autoparodystycznym usposobieniu "szalonego naukowca"; kaligrafa żartobliwych, komiksowych "stripów-piosenek", obśmiewających – przy zachowaniu jedynie szkicowej sytuacyjności – te zabiegi i konwencje. Nie zawahałbym się okazać swojego zainteresowania, gdyby typ postanowił kiedyś nagrać na nowo swoje szlagiery tym razem korzystając z pomocy profesjonalnych producentów i świetnie wyposażonego studia. Nie oszukujmy się jednak: jedynie obsesyjny fetysz home-recordingu mógł wykształcić w Steviem tak charakterystyczną wrażliwość. Nikt równie sprawnie i na taką skalę nie obracał przepracowanych w muzyce popularnej konfiguracji w tak imponującą mnogość dyspozycji do radykalnej, gatunkowej subwersji – przynajmniej takich, które urzeczywistniają się w dużym natężeniu do dzisiaj. Nie trzeba chyba przypominać o początkach lo-fi indie, a w dalszej kolejności - opętanych kabareciarzach w rodzaju Ariela Pinka, którzy przesądzili o zdefiniowaniu twórczości Moore'a jako pionierskiej i eksperymentalnej.

Kompresja? Degradacja? Zmarnowany talent? Kiedy słucham "U. R. True" nie słyszę, żeby w tym utworze "zanikała" w jakiś sposób jego konwencja, nawet kosztem "eksperymentalności". Wręcz przeciwnie, to pełnoprawny, ponadświetlny ziggy-banger, celebrujący moment otwarcia psychodelii lat sześćdziesiątych na androgyniczność glamu. Latający "dywan narodowy". –Jakub Wencel

posłuchaj »



Why Should I Love You (1986, Glad Music)

Warto wspomnieć o tej miniaturce, bo zbliża się ona do rejonów przystępności i alt-hitu bardziej niż jakikolwiek inny kawałek Moore'a z lat 80tych. Do dziś jeden z jego najpopularniejszych utworów (#2 na Spotify), "WSILO" zaskakuje niezwykle "ciasnym" wykonaniem, ale nagłe zmiany akordów gitary rytmicznej to już jeden ze znaków ropoznawczych Moore'a – numer obrazuje ten zabieg bez zarzutu. –Patryk Mrozek

posłuchaj »



You Always Want What You Don't Have (1978, Games and Groceries)

Ładniutki numer, który doczekał się co najmniej trzech autorskich wersji. Ta z Warning najklarowniej uwydatnia muzykalne zalety, brzmiąc chwilami jak pościelówa Hall & Oates. –Borys Dejnarowicz



posłuchaj »



You Are Too Far From Me (1978, Delicate Tension)

Papa Stevie przy akompaniamencie rozwichrzonego syntha deliberuje o niedogodnościach miłości na odległość. A czy ktoś wie, czy wspomniana tu Cathy sprowadziła się w końcu na południe? –Wojciech Sawicki



posłuchaj »



You Came Along Just In Time (1978; Games and Groceries)

Klasyczny fortepianowy Macca-rock na równe cztery. Obfity w bezsensownie urokliwe anty-solo gitary, równie pozbawione sensu pijackie zawodzenie i wreszcie solówkę z prawdziwego zdarzenia, zmiksowaną ciszej niż szum informacyjny przykrywający nagranie niczym kurz dawno nie odkurzany pokój. –Borys Dejnarowicz

posłuchaj »



You Can’t Write A Song (1975, Stevie Moore Often)

Zapiszcie sobie w żurnalu czy co tam macie, że on tutaj napieprza solo ŚRUBOKRĘTEM. "Tutaj cały czas inne melodie są". Niektórzy robią sobie odniesienie do R. Steviego tym, że jego ojciec grał na basie u Elvisa, ale ktokolwiek tak myśli, tego stara klaszcze u Rubika – chodzi o to, że u Elvisa grał na basie ojciec samego R. Steviego. No popatrzcie na niego przecież. Nikt nie potrafi już pisać takich numerów, nawet odbierać to wtopa – R. Stevie zagrany dziś w jakimś światłym zachodnim domostwie to, parafrazując przodowników PR-u, podanie szklanki lodu typowi w piekle. To jedyny człowiek, który napisał i nagrał więcej płyt, niż sam ma, niż KGB ma teczek, mimo to skończy jak Tesla i Mozart, którzy też mieli taką naoczność i ekscentryczny falset. –Natalia Berdys

posłuchaj »



You Love Me, Do Something (1985, R. Stevie Moore Is Worth It)

Niby jest zwrotka, coś poniekąd mostkuje, niby jest refren, ale jednak ścina, jednak obok Franka Sinatry w kapeluszu widnieje William Burroughs w kapeluszu, który także ciął perkę jak gazety i oglądał sny w dziurach w kręcącym się abażurze. R. Stevie wyciąga tu bicik i wersety z kapelusza też, więc wiadomo, że nie ma mowy o wpływach i zapatrywaniach, raczej o przepowiedniach i przyszłości, fantazjach o kultowym chińskim perkusiście Harrym Belafonte, czego rzadko u niego uświadczymy. Niczym Tristan Tzara kupujący żelki Haribo na wagę (zgooglujcie sobie, nie chce mi się tłumaczyć), bierze, instrumentuje, miesza, nagrywa, nigdy nie będzie takiego lata. Zappa srappa, to jest prawdziwy dil i prawdziwy diler. –Natalia Berdys

posłuchaj »



Your Daughter and I (1984, K7)

Ktoś tam kiedyś, grając z rozbiegu w ciuciubabkę, próbował umiejscowić R. Steviego w jakiejś dekadzie, na przykład ten losowy brylujący numer, wskazać referencje, i pozostał w afatycznym spaźmie, kiedy się dowiedział. Za moich (00-wych) czasów statystyczni czytelnicy Newsweeka zajawiali się jakimiś overdubami Pinka, rearanżami Animali, bo nie mogli być przecież na bieżąco ani wiedzieć lepiej, szczególnie, gdy w 1958 r. nasz przedszkolny boss rozkminiał covery Sufjana na pianinie. Tymczasem ponadczasowość R. Steviego polega na tym, że w tej chwili to on zapina ich córki – tak, jak zrobił z córkami typów, ktorych zajawiał Chuck Berry. Jego miłość jest konieczna i potrzebna. –Natalia Berdys

posłuchaj »


I   II   III   IV   V

BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)