SPECJALNE - Artykuł

R. Stevie Moore w 50 odsłonach

3 maja 2013



Goodbye Piano (1976, Phonography)

Teza o pokrewieństwie Stiwiego z Toddem Rundgrenem ma tu swoje wykoślawione, jak z krzywego zwierciadła, usprawiedliwienie. Groteskowo zapętlone oklaski w formie przeszkadzajek to brakujące ogniwo między braćmi Marx i Avalanches. A falsetowa przemowa na finał oczywiście koincydentalnie urodziła przećpane monologi Ariela. –Borys Dejnarowicz

posłuchaj »



Hobbies Galore (1976, Phonography)

Wyczuwam proto-wibracje jak z późnego, zdziadziałego Partridge'a, tyle że w śmietnikowej, wódka-z-konserwą-rybną osnowie. W sensie gdyby zaaranżować tego wałkonia elegancko i barokowo, to zmieściłby się na jakimś Nonesuch, ale Stevie tak go nie zaaranżował. –Borys Dejnarowicz


posłuchaj »



Hug Me (2003, Nevertheless Optimistic)

Wiemy już, że słabo u R. Steviego z poczuciem czasu, więc tutaj mieszka na Wyspach Midway (mityczna ‘linia zmiany daty’ na globusie) jako samotnik, miarkuje tylko, by mieć neta, by zamawiać pizzę zostawianą na wycieraczce; lubi wszak siedzieć w domu, szczególnie w przejściowej dacie. Dokumentuje sobie w czasie rzeczywistym nowe numery, które akurat przychodzą na niego zesłane, nawet trochę zajawia się hillbilly country, bo brak mu już gatunków, których nie dotykał. Ale złote taśmy, które ponagrywał, są w rozkładzie, a lepiej nagrywać nowe, niż organizować brygadzistów w postaci Williama Basinskiego i Małgorzaty Rozenek. To jest człowiek, który potrzebuje opieki, redakcji, edycji i przytulaka. Save R. Stevie. –Natalia Berdys

posłuchaj »



I Could Be Your Lover (1993, Contact Risk)

Szybka selekcja i wartościujące intro do R. Steviego dla niewiedzących. Jest homaż do epików pokolenia na czapeczce, jest Ulica Sezamkowa, jest dadaizm, jest Hofmann na rowerze. R. Stevie lubi sobie pocisnąć solilokwium i nawymyślać w zażyłym skicie, i ten rejon jego twórczości także trzeba ogarniać, szczególnie, że leży gdzieś koło Barstow, na skraju pustyni. Jak wypada każdemu niesławnemu pół-Muppetowi pół-kronikarzowi, jest pół-eks i pół-inhibicjonistą, przez co branża podchodzi do jego tematu raczej wstydliwie (z wzajemnością) i trzyma go w pudełku pod łóżkiem, gdzie R. Stevie gryzie ściany do dziś. Jeśli tego nie doznasz, nie ma co wybierać kolejnej taśmy, nie mamy o czym rozmawiać. A moglibyśmy. Think how you would feel. –Natalia Berdys

posłuchaj »



I Go Into Your Mind (1978, Delicate Tension)

Jak mawiali słynni poeci, R. Steviego szerokostopy mózg już świeci i ostrzy nóż, nawet zanim po dekadach nagrał ten numer ze swoją polską żoną, Krystyną Olsiewicz, która już nie jest. Syntezatory dochodzą do cebulek (nawet to potrafi) i może się tu Wami wyjątkowo zaopiekować, zamiast przeciwnie. To są jego Rydwany Ognia, dzień, w którym rozdaje wszystkim mleko. Jest tu tak bezpiecznie, że nie będzie złego tripa, tylko trochę białej broni i pluszowego science-fiction, szczególnie przy radiowych frekwencjach i odysejach w drugiej połowie. "Okutany w ciężki filcowy koc, zejdę do serwerowni, by..." –Natalia Berdys

posłuchaj »



I Hope That You Remember (1980, Clack!)

Garść logiki statystycznej: jeśli R. Stevie zaczął nagrywać w piwnicy około 1966 roku i nie przestał, to słuchając każdego dnia innego jego numeru, dość ze szklanego buta potraktowawszy covery i alternatywne aranżacje, można skończyć za ok. 10 lat i 2 miesiące. Powiadam: zapamiętajcie wszystkie i wiedzcie, które były hitami (nie będę podpowiadać, że wszystko złoto). Potem trzeba będzie tylko nadrobić ostatnie 10 lat i 2 miesiące jego mocy wyjściowej, a później nadrobić nadrabianie i umrzeć z ukulele i harmonijką w ustach i wpisać miasto, bo i tak się nie ogarnie. Tak żyć. –Natalia Berdys

posłuchaj »



I Like To Stay Home (1986, Glad Music)

Być może największy hicior typa, okraszony przeraźliwie domowym klipem w szlafroku. Kompozycyjnie odbywa się tu coś, co kolega określił jako "melodia idzie w jednym kierunku, a akordy w drugą". Cokolwiek miałoby to znaczyć, jest to na pewno interesujące i cholernie chwytliwe. –Borys Dejnarowicz


posłuchaj »



I Love You Too Much to Bother You (1987, Teenage Spectacular)

Błądząca melodyka para-refrenu zalatuje mi Sydem Barrettem, chociaż praca rytmu jest stricte nowofalowa, a ornamenty gitarowe byrdsowskie. Mature Themes, then? –Borys Dejnarowicz



posłuchaj »



I Wanna Hit You (1977, Swing And A Miss)

Dobry tytuł, bo to przecież jeden z najoczywistszych kandydatów na hit w katalogu Nashville'czyka. Oddychająca, lekka jak puch produkcja i piękne melodie, nawet jeśli kradzione (patrz 0:37 – 0:42). –Patryk Mrozek



posłuchaj »



Jesus Rocks (1978, Pow Wow)

Trzeba usprawiedliwić jakoś przed katechetą nieobecność w kościele. Jezus rządzi! Gdzieś pomiędzy Tesco a pomnikiem Chrystusa w Świebodzinie, tuż przed bazyliką, przed którą miejscowy pasterz Mikolaj Sikacz doznał objawienia, na tej podłodze w jaskrawoświątkowej pląsawce R. Stevie został nawiedzony. –Wawrzyn Kowalski

posłuchaj »


I   II   III   IV   V

BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)