SPECJALNE - Artykuł
Live 50, czyli najlepsze single 00s na żywo
14 sierpnia 2008
Snook
"Snook, Svett Och Tårar"
BD [6.5]:
Ten numer o taksówce jest lepszy, ale "Svett" chyba bardziej pasuje do porywającego wykonania na żywo. I jest poprawnie, chwilami super, ale gdzie się podziały dęciaki w roli głównej? Elektryczne pianinko to nie to samo. "Borys, ale to jest naprawdę porządna grupa...". Trudno, co robić...
Snoop Dogg
"Sensual Seduction"
WS [8.5]:
Wasz ulubiony pływający po bicie Pies zgrywa u Ellen Stevie Wondera z Korgiem u boku. Dystans tego kolesia względem siebie i świata budzi podziw, dla niego sky's the limit. Układając zeszłoroczną listę singli starałem się wyobrazić sobie wykonanie ''Sensual'' na żywo, jednak to co zobaczyłem przerosło moje oczekiwania. Snoop wspólnie z żywym zespołem stworzył coś wyjątkowego; ktoś w komentarzach wspominał nawet o Snoopadelic, wypada tylko przyklasnąć. Moim faworytem jest tu DJ i mikrofon Snoopa. Jeszcze jedno: jak już będę duży to chcę być właśnie taki jak Cordozar Calvin Broadus, Jr. Może być ciężko.
Britney Spears
"Toxic"
WS [4.0]:
Negatyw popisów Sophie: tym razem Brit z opłakanym skutkiem udaje, że śpiewa, a z kolei zespół nie żartuje ani przez moment. Szczególne brawa należą się tu gitarzyście – to właśnie dzięki niemu niezal-fani mogą śnić o "Toxic" pozbawionym popowych naleciałości. Chciałoby się rzec – "mogło być tak pięknie'', ale nie, nie mogło być, przecież Brit nie umie śpiewać .
Gwen Stefani
"Hollaback Girl"
WS [9.0]:
Ten występ jako żywo przypomina tsunami. Na szczęście bez przykrych konsekwencji, bowiem nikt nie traci tu dachu nad głową. Miast tego otrzymujemy zastrzyk pozytywnej energii na tydzień z hakiem. Lata w branży zrobiły swoje, Gwen pokazuje kto tu rządzi, a przy tym nikogo się nie boi, no emancypacja pełną gęba, jakby. Bębny kruszą tynk, a to co się dzieje na końcu umyka wszelkim klasyfikacjom. Słyszałem, że redaktor Dąbrowska nie lubi dzieci, może po obejrzeniu tego występu zmieni zdanie. I nie tylko ona.
T.I.
"What You Know"
WS [8.5]:
Harris na żywo nie raczy żartować. Prawdziwy z niego król i nic nie zmieni ani to, że sam musi ściągać sobie marynarkę, ani kryjąca się pod nią koszulka z małpką. Najsłynniejszy (lepsze ''Why You Wanna'') kawałek rapera z Atlanty zmienia się tu z majestatycznego Bentleya w nieposkromioną Corvette. Głównym prowodyrem tej metamorfozy jest szalony perkusista nieistniejącego już Blink-182 (oh jaka wielka strata). Bez obaw, T.I. nie zasypia gruszek w popiele i jak przystało na władcę podbija kolejny bit. T.I. vs. undie 1:0.
Justin Timberlake
"Rock Your Body"
WS [9.0]:
Na początek mała anegdota. Oglądając Justina na żywo przypomniałem sobie pewna rozmowę sprzed 5 lat. Jako początkujący fan indie rocka i absolwent gimnazjum spytałem się Natalii (najlepszej laski w owej placówce) czego słucha ostatnio. Gdy usłyszałem, że ''Rock You Body'' JT, to lekko się skrzywiłem, pomstując w myślach na plebejski gust uroczej koleżanki. Dziś wiem, że to ja popełniłem ''bolesną pomyłkę''. Niestety nasza znajomość się urwała, na szczęście Justified od dawna zajmuje honorowe miejsce na półce. A sam performans dla T4 nie wymaga komentarza: wszystko podane jest tu jak na tacy, jego doskonałość bezwstydnie obnaża się przed nami. Justin jest tu bossem, ale bez sidemenów byłby prawdopodobnie tylko utalentowanym pucybutem z klasą i prezencją. Przynajmniej na żywo. ''Let's make a bet / Cause I gotta have you naked by the end of this song'' – trochę mi wstyd, ale przegrałem zakład.
Justin Timberlake
"Señorita"
BD [9.5]:
Ojej, Justin Timberlake! Porcys to serwis dla czternastolatek czytających "Bravo"! Hehe. Dobra, żarty na bok. To jest najlepszy występ na żywo jaki widziałem w wykonaniu Justina. Ejże, ziomal nauczył się specjalnie na tę okazję partii pianina (boooooss!!!), zaśpiewał mega mega, a kapela kipi niepowtarzalną energią. It's got more bridges than Beniowski got offtopics i jeszcze to call & response z trębaczem, które, gdy się wsłuchać wnikliwie, nie do końca wypaliło. Ale potęga całego performansu przygniata. I to było zanim obrażone środowisko "alternatywne" w ogóle dało szansę chłopcu w białym garniturze. Wstyd.
Tok Tok Vs. Soffy O.
Day Of Mine (Ludicrous Idiots)
BD [6.5]:
Wyobraź sobie klub: Tok Tok na konsolecie, Sofka gadająca po niemiecku, gościnnie DJ Kamil Miller za deckami, transowe gęste mostki perkusyjne w tle i wszyscy razem wykonują najzajebistszy electro-anthem XXI wieku
Kanye West
"We Don't Care"
BD [3.0]:
Pamiętacie Kanye z Heńka 2006? Mnie nie porwał. Sekcja smyczkowa, garniaczek, mega pompa, ale brakowało w tym jakieś iskry, której nie da się kupić za kasę. Tu jest podobnie.
Yeah Yeah Yeahs
"Bang!"
WS [6.5]:
YYYs jeszcze dobrze się nie zaczęli, a już się skończyli. Cofnijmy się zatem do początków, kiedy to Karen O. wraz z kolegami rządzili. Koncert w Trashu jest właśnie tym czego oczekujecie od punkowego bandu. Jest surowo, głośno, klaustrofobiczne, nawet jakość obrazu gra w tej samej drużynie. Był to rok 2001, a YYYs Wanted to Rule the World.