RECENZJE

Voo Voo
Płyta

2002, Sony Music 6.8

Zespół, który na swoim koncie ma już takie pozycje jak Voo Voo, Sno-Powiązałka czy Zapłacono wciąż nagrywa świeże płyty, których chce się słuchać! To fascynujące. Voo Voo należy do gatunku wieloletnich. Doświadczenie nie idzie w tym przypadku w parze z powielaniem schematów, amnezją i kurczeniem artystycznego potencjału. Voo Voo za każdym razem próbują czegoś nowego, oferując rozrywkę na najwyższym poziomie. Jeszcze nie tak dawno zaatakowali Oov Oov – jedną z najbardziej odważnych, nowatorskich i udanych płyt, nie tylko chyba w swojej karierze.

Płyta na pewno nie jest pozycją przełomową, trudno też z takim bagażem wartkiej przeszłości silić się na jakieś metamorfozy. Czym więc Płyta zasługuje na tak wysokie moje uznanie? Receptura została już dawno napisana: muzyka ma mi ruszać mózg i serce. Nie zważając na zasługi grupy, oraz przystępując do albumu z czystymi intencjami, ta operacja się udaje! Namacalny optymizm Waglewskiego, znakomity dystans i wyczucie pozwalające na inspirujące żonglowanie muzycznymi kształtami. Czasem wydaje mi się, że niewielu artystów w Polsce potrafi kochać Muzykę tak jak Waglewski, a przy tym wyrażać się tak pełnie. U lidera WW owocuje to wieczną młodością. Na płycie słychać różne wątki. Trochę tu jazzu, dużo world music, trochę nowych trendów, nawet hip-hop. Całość brzmi bardzo świeżo i pewnie duża w tym zasługa Piotra "Dzikiego" Chancewicza, który czuwał nad ostatecznym brzmieniem krążka i poradził sobie z tym producenckim zadaniem nadzwyczajnie. Jest ciepło, rewelacyjna selekcja, każdy instrument wydaje się być tam gdzie jego miejsce. Sposób w jaki umiejętnie została wypełniona przestrzeń idealnie pasuje do wuwowskiego stylu grania.

Płyta Płyta (tak w ogóle to miałem obawy na początku pisania, że mi się będzie za dużo słowo "płyta" powtarzać, ale co tam) zaczyna się "Puknij Się W Łeb", piosenką, której nie stworzyłby żaden inny zespół na świecie. Znakomita elektroniczna przeszkadzajka, właściwy Waglewskiemu inteligentny tekst, no i mamy pierwszą jazzującą perełkę. Sentymentalny "Złotousty" w płynny sposób przechodzi w świetny, spokojny, niemal drum'n'bassowy vibe, ponad którym Waglewski czaruje swoją kojącą gitarką. Po nim wparowuje kolejny sprawiający sporo małej radości "Zejdź Ze Mnie" – acid jazz, nawołujący "do ataku, głową w dół". Jak bym miał kogoś w pobliżu, nie zawahałbym się. W "Piony Poziomy" słyszymy starszego z winorośli Waglewskich, Fisza, oczywiście grającego paszczą. "Po Prostu", oprócz tego, że jest ciekawą piosenką, zawiera w sobie miniaturę jamu, w którym artyści trochę sobie przez chwilę foglują w stylu fusion. "Mam Głęboko" jest chyba jednym z najlepszych na płycie. Wspaniale swingujący, z kolejnym, dobrym tekstem. I na koniec jedna z najlepszych ballad jaką napisał i wyśpiewał nasz miłośnik ginu: "Skaranie Boskie".

Zawodowa pozycja, którą ja zaliczyłbym do tych z kręgu niezobowiązującej rozrywki, czyli pop. Ale jaki! Słuchajmy Voo Voo bo jesteśmy jedynymi ludźmi na świecie, którym dane jest czerpanie pełnego przekazu z ich płyt. Bomba marynara, ale bez przegięć.

Krzysztof Zakrocki    
29 kwietnia 2002
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)