SPECJALNE - Rubryka

Rekomendacje singlowe 2013

14 stycznia 2014



Rekomendacje singlowe 2013

Dziesięć singli z poprzedniego roku, o których naszym zdaniem było w minionym roku zdecydowanie za cicho.


Anamanaguchi
Prom Night
[Alcopop!]

"Prom Night” to chyba takie "Turn It Up” Grum na speedzie. Produkcja: Mario & Luigi, wokal: księżniczka Toadstool. Rewelacyjny przykład tego, że można 8-bitowe możliwości wykorzystać do stworzenia prawdziwie rasowego popowego kawałka o refrenie z linijką brzmiącą jak instant classic, co się chyba jeszcze nie zdarzyło. Jestem uzależniony od tego wiodącego, zawodzącego, lawirującego między wokalem kwadratowego syntha i marzy mi się futurystyczna impreza z przeprodukowanym popem, podczas której między Nakatą i Knower co pół godziny grano by ten wałek. –Kamil Babacz

posłuchaj »



Chloe Martini
Craving
[Mellow Orange]

W 2013 nasza ekipa dała ciała w bardzo wielu tematach (bo wiadomo, PORCYS JEST MARTWY, CHUJA OBCHODZIMY KOGOKOLWIEK), ale tutaj powinniśmy mieć wyjątkowe wyrzuty sumienia. Dwudziestoletnia Anna Żmijewska przez ostatnie lata budowała powolutku swoją półpopularność w światku dość nam bliskim, ale wciąż prześlizgiwała nam się między uszami. Nie szkodzi, bo radziła sobie znakomicie bez nas (dwa razy większa popularność na FB, jeśli mierząc liczbą śledzących). Jednak największy, jak dotychczas, buzz przyniosła jej EP­ka Reborn wydana pod koniec zeszłego roku. Z trzech, nie licząc remiksu, kawałków trzeba było wybrać środkowy, "Craving", bo tam Aguillera śpiewa, kiedy jeszcze miała czternaście lat mniej niż teraz. Irytowała wtedy, czyż nie? No patrzcie, a teraz już nie irytuje, bo zyskała głębię i r&b­oprawę, która stanowiłaby idealny podkład do najlepszych fragmentów co najmniej Janet Jackson z lat osiemdziesiątych. I nie, że stare, tylko podobnie atmosferyczne, delikatne, melancholijne, ale w bezpiecznej odległości od taniego patosu. Nie da się jednak rozciągnąć tego stwierdzenia na całe wydawnictwo, bo paleta odniesień i emocji jest o wiele większa niż moja prywatna. Pozostanę więc przy, jakże niezręcznym, generalizującym słówku "prześliczne". I brawo Ciechanów! –Filip Kekusz

posłuchaj »



Daithi ft. Raye
Chameleon Life
[Sony]

Daithí trzy lata temu startował w Must Be The Music dając w tym czasie występy na skrzypcach i automacie perkusyjnym, które groziły może nawet przeistoczeniem się młodego Irlandczyka w jakiś folkowy odpowiednik Vanessy Mae, jednak w krótkim czasie zaowocowały wypuszczeniem najpierw przełomowego, zdradzającego upodobanie do załamań rytmu, numeru "Aréir", a następnie dwoma bardzo dobrymi tanecznymi kawałkami, omijającymi niebezpieczeństwa grania "na przecięciu tradycji i współczesności" i przybliżającymi Daithiego do brytyjskiej pop-gry ("Case Closed"). To jeszcze za mało, żeby zapisać go do Darling Wannabes, ale chłopaka na pewno można rozpatrywać jako dobrze rokującego zawodnika w obszarze muzyki klubowej oraz luźnej piosenki letniej, układanej bez łatwych zagrywek i wzorowo dopracowanej, potrafiącej również momentami porwać słuchacza. Rozwój następuje z piosenki na piosenkę, co potwierdza "Chameleon Life": utwór całkiem błyskotliwy, z wyśmienicie trafionym mostkiem o przesuniętym środku ciężkości, refrenem gubiącym się w pre-chorusach, odpowiednio wypunktowaną housem zwrotką, fajnym wokalem i okazjonalnymi brzdęknięciami skrzypiec pośród górujących synthów i ciętych sampli. Jak najbardziej godny rekomendacji popowy numer z clapami od, bardzo możliwe, świetnego wschodzącego muzyka (o powodach popularności jego występów w MBTM wśród polskich odbiorców nic mi nie wiadomo) . –Krzysztof Pytel

posłuchaj »



Kuban x Essex
Myślałby Kto
[white label]

Szczerze powiedziawszy, 2013 był dla mnie pierwszym od dawna rokiem bez polskiego rapu (a właściwie bez rapu w ogóle). Odnotowałem ledwo podwójną płytkę Tedego, znakomity, rozliczeniowy kawałek Pezeta, zajawkę nowego projektu Borixona i heheszkowe hasztagi Małolata... Niewiele, ale sądząc po rekapie Łukasza, niczego nie straciłem. Ach, jeszcze "Myślałby kto" pod koniec roku wyrwało mnie z letargu. Niezły sztos. Nie ma co się rozwodzić nad Kubanem – młody jest, sympatyczny, słychać, że talent ma, a za jakiś czas i tak będzie się śmiał ze swoich wczesnych przewózek z wyżyn weterana undergroundu albo mainstreamowego rapera. Tu raczej chodzi o tego drugiego, Essexa, który zrobił świetny, cloudowy podkład z doskonałym czuciem sampla – jak to ma tak wyglądać w przyszłości, to czuję sie ekstremalnie podjarany. –Krzysztof Michalak

posłuchaj »



Bonnie McKee
American Girl
[Epic]

Bonnie McKee w teledysku prezentuje się jak drag queenowa wersja Katy Perry, porusza się też podobnymi ścieżkami muzycznymi i jakimś cudem zaliczyła w tym roku kawałek o refrenie, który niszczy całą wyszukaną dyskografię jej koleżanki, choć nie odniósł spektakularnego sukcesu. No może nie tak zupełnie cudem, bo razem z McKee Perry napisała wszystkie swoje największe hiciory. Bonnie maczała też palce w sporej części Femme Fatale, co jest nieco lepszą rekomendacją. Refren na pewno nie jest wyszukany, ale jest za to przerażająco zaraźliwy w całym swoim wulgarnym prymitywizmie, a pod wieloma względami ta piosenka jest niby symbolem zła toczącego się w zainfekowanym euro USA – co mnie w sumie średnio obchodzi, kiedy jest tak chwytliwa i słyszę w niej nawet cień konotacji z "Wow". –Kamil Babacz

posłuchaj »



Ptaki
Krystyna
[The Very Polish Cut Outs]

The Very Polish Cut Outs to inicjatywa bardzo bliska mojemu sercu i trochę szkoda, że z różnych względów nie udało nam się bardziej zajawić tego projektu na Porcys wcześniej. Tym niemniej wiadomo – jeśli chcemy zachować choć resztki credu na dzielni, to nie możemy wobec "Krystyny" przejść obojętnie. Gdybym miał poszukać jakiegoś w miarę jasnego punktu odniesienia z lat niedawnych, to wskazałbym chyba odświeżone przez Praktika "Hej Man!". Tutaj forma jest trochę inna, ale punktem wyjścia są cudowne "Specjalne Okazje" Krystyny Prońko z 1980. Utwór w oryginale już przecież kapitalny, dlatego nie trzeba zbyt wiele, aby go w przyjemny dla ucha sposób "uwspółcześnić". Może w porównaniu do oryginału nie ma zbyt wielu zmian, może można było jeszcze więcej uszczknąć z wokalu, może to i "technicznie" rzecz z samej końcówki grudnia 2012, ale Jezu, jak to jedzie... Kielce to nie Stany, a to są polskie Baleary. –Kacper Bartosiak

posłuchaj »



The Stepkids
The Lottery
[Stones Throw]

The Stepkids – ach, to ci białasi w czarnym jak smoła katalogu Stones Throw. Mogę mieć małe zastrzeżenia w kwestii Troubadour, ale jestem ostatnią osobą, która mogłaby skrytykować "The Lottery". Z spokojem mogę stwierdzić, że to cacko najwyższych lotów i ci Amerykanie nie są tutaj bynajmniej zwykłymi trubadurami. Ale dość już tych sucharów. Bez taniego efekciarstwa i woltyżerki spotykają się na "The Lottery" trzy moce: iście wonderowskie natchnienie, błoga, narkotyczna senność Sa-Ra i kompozycyjny sznyt Steely Dan. Skwituję to następująco: Donald i Walter byliby dumni. Ale i tak największe wrażenie robi na mnie szkatułkowy, wysmakowany aranż. Z zachwycającymi trikami produkcyjnymi, ale bez nadęcia. Jeśli komuś chce tak się grać 36 lat po premierze Aji i jednocześnie jest w stanie wykrzesać nową jakość z rzeczy, która na papierze jest "nie do przejścia", to trochę nie mam pytań. –Jacek Marczuk

posłuchaj »



Volta Cab
Don't Give Up
[Illusion]

Konstantyn Isaev pochodzi z Dniepropetrowska i interesuje go chicago house. Pod pseudoninem Volta Cab tworzy muzykę, która mogła wypłynąć tylko w internetowym świecie bez granic. "Don't Give Up" brzmi, jakby pochodziło z zatłoczonej metropolii i miało sprawić przyjemność każdemu z jej mieszkańców. Długi soulowy sampel, gustowne scratche i urocze brzmieniowe przeszkadzajki nadają skutecznie motywujący ton. Bywa stres, bywa trudno, ale nie poddawaj się – w życiu pojawiają się takie proste i ciepłe utwory! –Ryszard Gawroński

posłuchaj »



Joanna Wang
Coins
[Summer Breeze]

"Galaxy Crisis: The Strangest Midnight Broadcast is a bright, spunky and irreverent album that evokes all the colors and sounds and attitude of cartoons and videogames from growing up in the 90's" – tak pokrętnie reklamowany był oficjalny koncept, wokół którego powstawał zeszłoroczny album Tajwanki. Nawiązań do lat 90-tych można też doszukać się na płaszczyźnie stricte muzycznej, gdzie silnie pobrzmiewają przecież echa Shibuya-kei przefiltrowane przez współczesne dokonania zachodniego popu (Max Tundra, Bird &The Bee etc.). "Coins" jest fragmentem, który zdecydowanie wyróżnia się nie tylko z uwagi na liryczne mrugnięcie okiem w kierunku etyki korporacyjnych molochów ("Good morning, my corporate slaves!"), ale przede wszystkim ze względu na charakterystycznie prowadzoną narrację utworu, mogącego być azjatycką odpowiedzią na wczesne dokonania Nellie McKay. Cartoonsowe imaginacje dookreślone są przez aranże, budowane za pomocą rytmów bliskich bossanovy, charakterystycznie wykorzystanego brzmienia pedal steel oraz durowych partii wibrafonu. Słuchając całości Galaxy Crisis: The Strangest Midnight Broadcast naszła mnie myśl, ze takie rzeczy mógłby odstawiać zdziwaczały Coyne na wyprodukowanym przez Kurstina dwudziestym albumie Flaming Lips, przy założeniu, że nie odstawia LSD i zajawia się azjatyckim popem. –Marek Lewandowski

posłuchaj »



Zeppy Zep
Sztuki
[S1 Warsaw]

Elo, elo, jeszcze jedno: płyty mogą wystrychnąć na dudka każdego nerda. O Niewidzialnej Nerce Deluxe piszę w rekomendacjach singlowych, najwięcej zaznaczyłem o niej w rekapitulacji polskiej 2012, a jest to moje wydawnictwo 2013 roku. O co chodzi? Nie wiem, o co chodzi. Zeszłoroczna Nerka była jak Kid A bez "How to Disappear Completely", Loveless bez obczajki najek i 3 Feet High and Rising bez skitów. S1 w tym roku wypuściło reedycję deluxe i pierwotny koncept hołdu oldskulowi został rozwinięty jeszcze bardziej. Liczba pozdrowień, propsów i nawiązań urosła, a po podkładach zaczęło harcować więcej raperów i producentów siejących nawiązania. JWP nie wiedzieli, że tak będzie, grillowanie Rasa rąk nie brudzi, a Mentalcutowi muszą robić miejsce zdeka. Niewidzialna Nerka powinna być płytą roku, ale połowa jej materiału została wydana w 2012 roku, ale dopiero w zeszłym stała się pełnowymiarowym dopełnionym tworem... Nie wiem co robić!

I co? I nic! Tworzenie rankingów czasem przeszkadza w prostym słuchaniu muzyki, dlatego ja tutaj polecę Wam po prostu utwór, który znalazł się we władaniu DJ Nerki w zero trzynastym. Zeppy Zep tworzy jachtowy podkład, relaksujemy się, w tle łączy się telefon, "Sztuki" płyną-płyną i nagle wbija Smark. Rzuca follow-up, który już na płycie był, na odchodnym mówi "torerować" i po wszystkim okazuje się, że on woli sobie poszamać niż porymować. Pozdro 220!

"Torerować"! Każdy, kto długo próbował bezskutecznie klecić zdania, będzie się utożsamiał. Za pierwszym odsłuchem wersji Deluxe Niewidzialnej Nerki ta zwrotka była momentem, kiedy cały odbiór projektu nabrał zupełnie innych barw i emocji. Najebawszy skończyło się totalnym pogodzeniem z dorosłością. "Torerować" to postscriptum do sprawy dopisane przez Piotrusia Pana. –Ryszard Gawroński

posłuchaj »

BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)