SPECJALNE - Rubryka

Playlist: Rezerwa: Luty 2011

22 marca 2011



Lutowy zestaw rezerwowy oceniają Kamil Babacz, Kacper Bartosiak, Filip Kekusz i Wawrzyn Kowalski.

Lee Foss: Cabin Party
[7.125]
[posłuchaj]

KB [7.0]: W końcu ktoś wykorzystuje możliwości naszych narzędzi odsłuchowych. Sympatyczne drobnostki robią ten utwór, na przykład szatkowanie wokalnego sampla skaczącego między kanałami, a mistrzowski bas ciekawie wprowadza w kolejne części utworu i prowadzi go, zdarza mu się też spokojnie milknąć. Dęciak odsyła do takiego utworu "Would You Go To Bed With Me", ale subtelniej zadaje to pytanie i jednocześnie bardziej przekonująco.

KFB [7.0]: Rzetelnie zbudowany house w oparciu o samplowy fundament z zapomnianego kawałka Silk. Urzeka od strony technicznej i na dobrym sprzęcie, zatem polecam zwrócić uwagę na smakowite detale.

FK [8.0]: Po tym kawałku jest jak po filmie The Fighter – chcesz wyjść na ulicę, jebnąć komuś w słusznej sprawie, wydać pieniądze na coś ładnego, a potem zmienić swoje życie i nigdy, przenigdy nie marnować ani minuty. Zalecam jako dzwonek w budziku, bo prócz efektu motywacyjnego jest też mnóstwo efektów dźwiękowych w kategorii "YEEEAH", a pierwsze pieprznięcie czegoś na 0:45 przywodzi na myśl najlepsze dokonania 808State.

WK [6.5]: W życiu można zrobić tysiąc babek na piasku, a efekt, choć nietrwały, może zapewnić niejaką satysfakcję. Lee Foss pije curacao z Oriolem, a ogranym wokalnym motywem pogrywa w plażówkę z Mobym, leżące na piasku babeczki dalej efektowne.


Sons & Lovers: When We Are Apart
[6.875]
[posłuchaj]

KB [7.0]: Trochę się dzieje. Prince’a piszczącego wśród basu nigdy za wiele, a prechorus świetnie podnosi napięcie, które jakoś zostaje nagle rozwiązane w refrenie, chyba nie do końca realizując potencjał. Dużo plusów za zawodzący syntezator.

KFB [7.0]: Pewnie inspiracja tym panem na P. już gdzieś tu padła. Otóż Sons & Lovers noszą jego zdjęcie w portfelu, ale nie oni pierwsi i ostatni. Doceniając kompozycyjną prostotę pozwolę sobie pochwalić nieinwazyjną przebojowość. Tak to się robi w 2011.

FK [6.0]: Pseudo-rozstrojony bas nałożony na Prince'a i cośtam jeszcze trochę. Niby nic, ale jednak coś.

WK [7.5]: Obudził mnie ten kawałek wcześnie rano, jednak było już jasno, słonecznie i nie czułem się śpiący. Subtelne książęce wokale na obłocznych azzurrach jak z Pretend Not To Love przypominają, że z nazwą zespołu kojarzą się różne literackie orgazmy. Zalewam cornflakesy zimnym mlekiem. Ten dzień dobrze się potoczy.


Christien Summers: What Is Your Poison
[6.625]
[posłuchaj]

KB [8.0]: Na samplach z Patricka Adamsa powstaje najbardziej roztańczona retrospektywna dyskoteka od czasu "Turn It Up" Grum. Charakterystyczna dla Cansecos dbałość o brzmienie.

KFB [5.5]: Słyszałem już lepsze rzeczy w tych klimatach, więc jeśli chcą z czymś takim wchodzić do gry to może być im ciężko. Z drugiej strony nie sposób oprzeć się wrażeniu, że przyjemnego grania w ten deseń nigdy za wiele, więc zrozumcie, jestem trochę rozdarty. Dobra, kogo ja oszukuję, jutro i tak nie będę z tego nic pamiętał.

FK [6.0]: To na pewno miażdży, ale ja nie potrafię tego należycie docenić.

WK [7.0]: Zimowe rozterki na wiosennym tętniącym podkładzie. Riviera jak na zeszłorocznych ziarenkach od Showgirls, lecz z większym wokalnym ładunkiem dramatycznym lub "Paris" w remiksie Aeroplane, w którym ciężar syntezatorowych J’Adore zastąpił bukiet ściętych kwiatów. Dodatkowo z Kanady, więc chórki z końcówki może trochę jak w ”Astounded”, trochę.


Cool Kids: Bundle Up
[6.375]
[posłuchaj]

KB [6.0]: Fajny, obskurny beat. Na reszcie niezbyt się znam, ale wywołuje chęć bujania się, więc pewnie jest ok.

KFB [6.5]: Długo oczekiwana zapowiedź When Fish Ride Bicycles od czarnych Beastie Boys. Prostota bitu kluczem do szczęścia.

FK [6.5]: Wiele się u nich nie zmieniło od najpierwszych nagrań. Wciąż rządzą w dzielnicy, gdzie bity są suche, a refreny poczciwie schematyczne.

WK [6.5]: Całkiem rozpierdala mnie ta stylowana surowizna. Coś jakby Clipse rządzący na imprezie w chłodni. Dziwna impreza. Chłodne chłopaki, oziębłe dziewczęta. Żadne: "It’s getting hot in here". Zimno, zimniej, a jedyne świnie to te zwisające z sufitu niemuśnięte słońcem płaty. Reszta pije samogona. Może na zamarzniętym jeziorze uda się chociaż złowić jakieś foczki.


Classixx feat. Karl Dixon: Into The Valley
[6.25]
[posłuchaj]

KB [6.0]: Wakacyjność odsyłająca do kolejnych imprez Half Of That, z tym że wokalnie jednak trochę nuda. Jest jednak fantastyczny 80’sowy saksofon i rozleniwiająca coda.

KFB [7.0]: Uwielbiam takie smaczki jak ten rozbujany saxik tutaj, typy wiedzą czym mnie kupić. Im cieplej będzie za oknem, tym więcej repeatów wróżę.

FK [6.0]: Karl Dixon jest inkarnacją Barry'ego White'a na miarę czasów. Podkład jest zupełnie zwyczajny, poza cudownie ciepłą codą, która idealnie współgra z moimi marzeniami o wakacjach.

WK [6.0]: Dusza i Dance. Były już flirty z "Green Eyed Love", lecz tym razem tak dobrze się nie przegryzło. W końcu mamy post. Gospelowe zaśpiewy, jakiś sax bez sex, pachnące wykrochmalonym białym prześcieradłem i podobnie nieco sztywne. Ale elektryzujące drgnienia – drobiazgi sprawiają, że nawet idąc ciemną dolina o przyszłość duetu się nie lękam.


Capsule: World Of Fantasy
[6.125]
[posłuchaj]

KB [5.0]: Trochę ciężki kawałek japońskiego electro-dance’u, który ciągnie za sobą przełamujący tę monotonię wokal robota o żeńskim genderze. Mało ciekawe dokonanie świetnego producenta.

KFB [5.5]: Yyy… Noo, interesujący parkietowy wymiatacz, ale wolałem jak pisali piosenki, w których więcej się działo.

FK [6.5]: To, co chwyta mnie za serce to mało skomplikowane i klarowne napierdalanie w zwrotkach, bo kiedy wchodzą wielowarstwowe refreny, to trochę się wyłączam. Czyli zamiast słuchać Radiohead w nastolectwie, powinienem chodzić na wiksy.

WK [7.5]: Nie wiem, który świat fantasy postanowili zasiedlić Koshijima i Nakata, ale pełno w tym labiryncie tech-udziwnień z Mievilla łącznie z prze-tworzonymi wszczepami Grum lub Justice w ciało marzące o międzygatunkowym seksie. Cybernetyka w wykropkowanych przestrzeniach Yayoi Kusamy. Połknąłem tę kapsułkę, a ona połknęła mnie.


Stepkids: Shadows On Behalf
[5.875]
[posłuchaj]

KB [5.5]: W audycji z niedzielnego słonecznego poranka, sympatyczne.

KFB [5.0]: Są tu jakieś pociągające elementy, ale na dłuższą metę to brakuje mi hooków, zwłaszcza w refrenie. Także tego…

FK [5.5]: Łał, nie wiem w którym jestem roku i nie wiem dlaczego mimo elegancji i ładnie poprowadzonego "shaDOOOOOOws" mam problem z doczekaniem do końca.

WK [7.5]:Wejście z całym tym nocnym brokatem odbijającym lunarne błyski. Noce nad Egiptem w spokojniejszych czasach. Kołysanki Szeherezady w baśniowych ogrodach Semiramidy, pomimo że w tytule cień to refren wciąż Remain In Light.


Kavsrave: The Break Up (Sorrow)
[5.625]
[posłuchaj]

KB [5.5]: Klimatyczne post-r&b-dubstepowe sześć minut, które jednak nie wciąga tak mocno jak dzieła niektórych jego krewnych.

KFB [6.0]: Typ zachęcająco puszcza do nas oko, wie co lubimy, dobrze rokuje na przyszłość, ale musi jeszcze chwilę posiedzieć w książkach. Niemniej – coś z niego będzie.

FK [5.5]: Bardzo ładne i atmosferyczne, jedynie brakuje mi czegoś, do czego można byłoby zwyczajnie potupać.

WK [5.5]: Koleżka to ziomek Joy Orbisona. Słychać. Wyszedł spod jego ręki także jokerowy "Baggage Handler", więc warto może na te ręce patrzeć. Ale ten tu kawałek to trochę rozwodniony model. Może przez te łzy wylewane z żalu w uczuciowej rozterce. Wypłacz mi rzekę, daj trochę czasu. Nie mam czasu. Coś wszystko się ciutkę mazgajowato ślamazarzy. Może nie było sensu tego tak ciągnąć dłużej. Rozgniewana wersja lepsza.


Nicole Scherzinger: Don't Hold Your Breath
[5.25]
[posłuchaj]

KB [6.0]: Nie są to szczyty wyrafinowania, ale jest wielki refren, który jednak powtórzony jest tyle razy, że bardzo w uszy rzuca się brak pozostałych części kompozycji. Mimo wszystko zaskakująco odświeżające, chociażby dlatego że świetnie zaśpiewane.

KFB [6.0]: Czyżby jakieś odległe echa "Why Dontcha Call Me No More"? Na tle reszty piosenek z NARESZCIE wydanego solowego debiutu "Don’t Hold Your Breath" wyróżnia się nienachalnością i świeżością, czego nie można powiedzieć o np. duecie ze Stingiem czy reszcie nieudolnych bangerów RedOne’a. Solidny popowy singiel, takie to ja rozumiem.

FK [4.0]: Na 4Fun.tv widziałem w ten weekend gorsze utwory, ale o równie nudny byłoby trudno.

WK [5.0]: No, nie wstrzymałem. She’s out of my league.


Flynt Flossy: Did I Mention I Like To Dance
[5.0]
[posłuchaj]

KB [4.5]: Trochę jakby Snoop przy nagrywaniu "Sensual Seduction" zdecydował się jednocześnie odpowiedzieć na redone’owskie, davidguettowskie trendy. Nie jestem pewny, bo trochę dla mnie taka mało porywająca ciekawostka.

KFB[4.0]: "Real men don’t dance. They sit, sweat and curse".

FK [6.5]: Przydupas Yung Hummy wychodzi z cienia i tym jednym kawałkiem pokazuje się jako wyrazisty facet z jajami. W tym duecie to on powinien grać pierwsze skrzypce. Nie tak prosty bit, nie tak brzydkie kobiety, tekst odpowiednio rozbudowany. Wirujące bossostwo.

WK [5.0]: Na parkiecie "fikołki odpierdalam lepiej niż na WF-ie. Upadam podnoszę się i znowu leżę". Fajny teledysk. Czy wspomniałem, że nie lubię tańczyć?





Oficjalny side-project

BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)