SPECJALNE - Artykuł

Autokorekta: 50 recenzji na 5-lecie Porcys, z którymi sami się nie zgadzamy

5 maja 2006




Of Montreal
The Sundlandic Twins
autor: Jędrzej Michalak
poprawiona ocena: 4.9

Jędrzejowy casus zawyżania ocen ulubionym artystom. Vide Múm, z którego wokalistkami Jędrzej pykał się mokasynami. Vide Kevin Barnes, z którym, jak wieść gminna niesie, utrzymywał nasz znakomity redaktor niegdyś serdeczną korespondencję elektroniczną. A obiektywna prawda jest taka, że Sunlandic Twins był dużym i przykrym, choć możliwym do przewidzenia, jakościowym zjazdem po Satanic Panic. Co więcej, SPITA jawi się jako wyjątek, fenomen na tle całej pozostałej twórczości bandu. I swędzi mnie, że tak już pozostanie.

W jednym na pewno przyznam Jędrzejowi rację – z płyty bije Of Montrealowość. Podobnie jak Múm udało się na ostatnim longplayu zmieścić 130% Múm, uzyskując humorystyczno-parodystyczny efekt, tak jedynym atutem Sunlandic pozostaje często jego ofmontrealskie brzmienie. Od którego zresztą możnaby odjąć parę znanych nazw i co by zostało? Głos Barnesa? Mało. Krok w stronę electro też raczej potknięty – eksponowanie dźwięków z komputera zdusiło gdzieś dotychczasową zwiewność soundu. Proroctwo z ostatnich zdań recenzji ziściło się wcześniej niż się tego autor spodziewał. Choć niezupełnie. –Piotr Piechota

recenzja płyty »



On!Air!Library!
On!Air!Library!
autor: Paweł Greczyn
poprawiona ocena: 6.1

Greku, zapuściłem se po 2 latach s/t On!Air!Library! i wiesz co. Ja rozumię, że ty doznajesz dowolne mutacje Galaxie 500 i shoegaze'owych mąk. Załóżmy, że opener jeszcze hipnotyzuje, ale później... Mówienie o "bardzo oryginalnym stylu" to trochę na wyrost. We wczesnych latach 90-tych co drugi zespół z Wysp tak smęcił, ubierając ciemne, jednobarwne t-shirty (druga połowa bounce'owała w kolorowych, rozpinanych koszulach). Pomijam, że dysków o wyższym poziomie materiałowym powstało ci wtedy bez mała. W ogóle węszę spisek i imho cały rozgłos wokół tego krążka wziął się z gościnnego udziału bębniarza Interpola. Tylko że, szczerze powiedzmy – kogo ten udział obchodzi? Ach, fanów Interpola. Zgoda, to solidny krążek. I jak wracam nad ranem zamroczony alkoholem bądź narkotykami, to jeszcze działa. Ale w innych okolicznościach niemiłosiernie nuuudzi. Dobrze chociaż ziomuś, że przyznajesz jak zawyżyłeś notę po pół-sennnych przesłuchaniach – szukanie listowości tam, gdzie jej nie ma: to nie w naszym stylu, koleeeegooo. –Borys Dejnarowicz

recenzja płyty »



Pipettes
"I Like A Boy In Uniform (School Uniform)"
autor: Łukasz Konatowicz
poprawiona ocena: 1.5

Paweł Nowotarski: Dzień dobry, co pan sądzi o kawałku "I Like A Boy In Uniform (School Uniform)" ?
Przechodzeń1: Cienki jak dupa węża.
P.N.: Dzień dobry, czy zna pani Pipetts?
P2: Taa te kawałek, kisses coś tam, jeszcze ujdzie, ale to o chłopcach w mundurkach to jakieś nieporozumienie.
P.N.: Przepraszam, czy potrafi pan wskazać hook w kawałku "I Like A Boy In Uniform (School Uniform)"?
P3: Panie, na autobus się spieszę...
P.N: Dzień dobry, Porcys.com...
P4: Telewizja? (...)
P.N.: Cześć, co sądzicie o utworze "I Like A Boy In Uniform (School Uniform)"?
P34, P35, P36: Leeegggiiiaa! (...)
P.N: Przepraszam panią...
P49: Paweł, ty debilu, miałeś zadzwonić... (..)
P.N.: Sorry, Pipettes, taki zespół z Wysp, znasz?
P78: No pewnie, "I Like A Boy In Uniform (School Uniform)" – genialny kawałek.
P.N.: O, cześć Koniu.
Tomasz Lis: Wypierdalamy tę planszę, nie ma k u r w a tej planszy... –Paweł Nowotarski

playlist »



Placebo
Black Market Music
autor: Borys Dejnarowicz
poprawiona ocena: 1.2

Jeśli dobrze pamiętam, to kiedyś ta recenzja zawierała zdanie o tym, że Borys słucha tej płyty w łóżku, kiedy ma doła. Teraz już go w niej nie ma i pewnie redaktor Dejnarowicz bardzo chciałby, żebyście o nim zapomnieli. Nic z tego, chłopcze (i wiem też jak szafowałeś wtedy słowem"alternatywa"!)! Pytanie brzmi: czy ufacie opinii kogoś, kto słucha zdołowany Placebo w łóżku? A w jakim wieku był Borys w październiku 2001? Według moich kalkulacji był już pełnoletni. Jakiekolwiek doznania przy Placebo miałem za sobą w wieku 16 lat. Są w porządku, kiedy masz 14 lat, ale kiedy dokopiesz się już do Pavement i Pixies, nie ma do nich powrotu. Chyba, że jesteś jedną z tych egzaltowanych dziewcząt. Albo Piotrem Stelmachem. W obydwu wypadkach swoje sądy o muzyce zachowaj dla siebie. Zostawmy już postać osiemnastoletniego Borysa i przyjrzyjmy się bliżej samemu tekstowi. Mamy wszystko, bez czego polska recenzja płyty Placebo nie może się obejść: "tajemniczy, depresyjny klimat", "mroki życiowe", "narkotyki, lęki, chore uczucia". Brakuje tylko prokopowskiej "muzyki dla zagubionych, nadwrażliwych nastolatków, szukających ucieczki w narkotykach i przygodnym seksie".

A jaka jest ta płyta? "Dla jednych będzie to nudne jak flaki z olejem, dla innych hipnotyzujące, mistyczne i głębokie. Osobiście nie podpiszę się pod żadną z tych wersji, choć nie ukrywam, że bliżej mi do tej pierwszej" – podsumowuje Borys. Ja nie mogłem przekonać się do tej płyty nawet jako entuzjasta zespołu w wieku gimnazjalnym. Jest po prostu niewiarygodnie wręcz gówniana. Trzy single, w recenzji przedstawione jako standouty, powinny odstraszyć potencjalnego słuchacza. "Taste In Men" to postdepeszowy smęt, który przez cztery minuty nie znajduje ciekawego motywu. "Special K" to szybki singiel Placebo jak z matrycy, do tego z absolutnie żenującym tekstem (wiecie, to o narkotykach). "Slave To The Wage" z kolei to anemiczne chuchro, zawdzięczające jedyny zapamiętywalny moment samplowi z "Teras Never Whispers" Pavement. A ta płyta upada jeszcze niżej. Najbardziej beznadziejny album, którego nie mam już w swojej kolekcji. –Łukasz Konatowicz

recenzja płyty »



Pogodno
Pielgrzymka Psów
autor: Marcin Wyszyński
poprawiona ocena: 6.1

Oryginalna wzmianka na Porcys o Pielgrzymce, sytuująca ją na skali ocen gdzieś między Lost Prophets a Old Time Radio, to jedna z bardziej nietrafionych opinii wyrażonych na tym vortalu. Głównym jej wobec Pogodno zarzutem jest autoreferencyjność (?) i pustka songwriterska (??) popularnego kolektywu. Rozumiem, że płyty tworzone przez artystów, którzy bardzo siebie samych lubią, bywają denerwujące, choć najczęściej są po prostu nudne. Ale tu tego nie ma (chyba że za karygodne autorefere uznamy tekstowe wygłupy typu "jesteśmy supergrupą, groupies szturmują nasze hotele"). Powróciłem do Pielgrzymki po długiej przerwie i bardzo podobać się mogą nadal brawurowo-luzackie podśpiewywanie dwóch, trzech, czterech wokali, przebojowy charakter i świeżość większości kawałków, tekstowa kreatywność Budynia oraz stylistyczna swoboda – bo jest to jak na polskie warunki zestaw dość niezwykły, barwny, niestandardowy (czasem używanie tego argumentu jest uzasadnione). Na 17 utworów Pielgrzymki Psów zaledwie 2-3 traktuję przyciskiem skip, więc jest bardzo dobrze. A że Silesianom ciągłe poklepywanie po plecach chyba obecnie trochę szkodzi, to inna sprawa. –Piotr Kowalczyk

brudnopis »



Prince
"Black Sweat"
autor: Piotr Cichocki
poprawiona ocena: 5.0

"I Wanna Be Your Lover", "Why You Wanna Treat Me So Bad?", "Still Waiting", "Sexy Dancer", "Uptown", "Dirty Mind", "Do It All Night", "1999", "Little Red Corvette", "Delirious", "Let's Pretend We're Married", "When Doves Cry", "Let's Go Crazy", "Purple Rain", "I Would Die 4 U", "Take Me With U", "Kiss", "Sign 'O' The Times", "If I Was Your Girlfriend", "Sexy M.F.", "The Most Beautiful Girl In The World". Te choćby hity z dorobku Prince'a – chronologicznie, z głowy, na podstawie moich ulubionych płyt jego autorstwa – deklasują "Black Sweat". Nie można za tak przeciętny (miły, owszem) numer tak chwalić wykonawcę, który ma na koncie tuziny lepszych chart smashów. Comebacki Prince'a są niewypałami o tyle, że choć pozostawiają wrażenie wielkiej klasy i kompetencji, to nigdy nie dostarczają czysto popowej, nieskrępowanej radości jak nagrania z 80s i 90s. Na szczęście ta passa w mediach zostanie przerwana już za parę dni, bo trzecim singlem z 3121 będzie fantastyczny kawałek "Fury" i warto nadstawić uszu. –Borys Dejnarowicz

playlist »



Ramona Rey
"Pięknie Jest"
autor: Paweł Nowotarski
poprawiona ocena: 6.0

Chciałabym zaprotestować przeciwko obniżaniu not za kawałek tylko dlatego (lub głównie dlatego), że komuś się coś nie podoba w wokalistce. Powiadam: może i Ramona nie jest Kylie. Pewnie dlatego kilka ujęć gdy siedzi na muszli klozetowej zrobiło aż takie wstrząsające wrażenie na facetach. Gdyby to siedziała wyżej wymieniona Australijka, na pewno ujęcia przeszłyby do historii, drukowaliby takie plakaty, czy wreszcie trafiłoby to na okładkę jej biografii i dopiero BYŁOBY PIĘKNIE. Może i fakt, ze klip trochę psuje wrażenie, bo chciałoby się czegoś więcej, ale spójrzmy prawdzie prosto w oczy: mieszkamy w Polsce i Ramona klipu wysokobudżetowego w życiu się chyba nie doczeka (i tak prawie nigdzie go nie puszczą). Ale kurcze piosenka to piosenka. A więc (powtarzając za autorem korektowanego playlistu). Po pierwsze primo: "bit – zwiewny, prościutki" jest. Po drugie primo: "efemeryczny i zgrabnie dopasowany do motoryki nibyśpiew Ramony" jest. Po trzecie primo: "całość, od czasu do czasu, przerwana plaśnięciami syntezatora w stylu elektro" jest. Co za tym idzie, jak pan Nowotarski słusznie zauważył: "mamy popowy numer o przyzwoitej sile rażenia"? Mamy. Z muszlą klozetową czy bez, uważam że (szczególnie jak na polskie okoliczności, szczególnie w tego typu muzycznych klimatach) coś jakby 6.0 się należy. I co mi pan zrobi. –Monika Gruszka

playlist »



Robotobibok
Nawyki Przyrody
autor: Michał Zagroba
poprawiona ocena: 6.0

Krytyka Nawyków Przyrody Robotaobiboka autorstwa kolegi Zagroby, mimo że wyważona, karze mi się jednak przybrać odmienne stanowisko. Nie mam się właściwie do czego czepiać, jeżeli chodzi o treść merytoryczną; każda płyta może się komuś podobać albo nie, a ta akurat się nie spodobała. Jedyne co mi pozostaje to wykazać, że Robotobibok nie jest taki zły.
Po pierwsze: są dobrymi majsterkowiczami, a nawet elektro-technikami i utrzymują wszystkie swe syntanalogi na poziomie minimalnego niedostrojenia, czyli takim jakie być powinno.
Po drugie: mają dobry gust: lubią Franka Zappę i Soft Machine.
Po trzecie: działają społecznie na rzecz oświecenia ludzkości pod hasłem dobrej muzyki. No ale nie oni jedni.
Po czwarte: ich inwencja w zakresie urozmaicania aranżacji i brzmienia zasługuje na podziw, umiejętności wykonawcze wzrastają z płyty na płytę (być może staną się kiedyś jazzmanami przez duże Dż), a kompozycyjnie wcale nie ustępują takim Jaga Jazzist (nie żeby to była szczególnie zajebista grupa, po prostu są zagramanicznym odpowiednikiem pod względem języka muzycznego).
Po piąte: dęciakowe dialogi momentami są bardzo smaczne.
Po szóste: pod względem budowania swego wizerunku okołomuzycznego reprezentują się okazale.
Po siódme: jak wykazały badania przeprowadzone w Eksperymentalnym Rezerwacie Pokazowym Puszczy Białowieskiej, żubry i dziki, którym prezentowano pięć razy dziennie płytę Nawyki Przyrody, cechują się o 40% wyższym współczynnikiem zadowolenia z życia, niż zwierzęta tego samego gatunku potraktowane płytą Czas Relaksu duetu Andrzej i Eliza, a 80% wyższym od tych, które spędzały czas przy wtórze Tomb Of The Mutilated Cannibal corpse. Nie wątpię, że było to jednym zamierzeń zespołu, tak więc cel został osiągnięty.
Z tych siedmiu punktów dedukuję 6.0. –Piotr Cichocki

brudnopis »



Scissor Sisters
Scissor Sisters
autor: Łukasz Halicki
poprawiona ocena: 7.4

S/t Scissor Sisters to kopalnia imprezowych hitów. "Music Is The Victim", "Filthy / Gorgeous", "Mary", "Lovers In The Backseat", "Take Your Mama Out" – to kawałki, które perfekcyjnie, zawsze (ZAWSZE) sprawdzają się w warunkach imprezowych (z doświadczenia wiem). Ostatnio Borys pisał o piosenkach na 10.0, przy których doznają dresiarze. W takim razie co powiedzieć o zboczonych elektro-glamowo-popowych utworach na 7.6, perfekcyjnie skomponowanych, przy której również wzrusza się dowolne, losowo wybrane audytorium? Trochę niedoceniona płyta. Może nie jakiś klasyk, ale w naszej drużynie powinna się znaleźć spokojnie. –Piotr Kowalczyk

brudnopis »



Streets
Original Pirate Material
autor: Michał Zagroba
poprawiona ocena: 7.0

"The Streets to nic innego jak całkiem zgrabnie przeprowadzony kabarecik hip-hopowy, nie zasługujący z pewnością w kategoriach czysto muzycznych na jakiekolwiek uznanie". Ależ to album bardzo zgrabnych popowych piosenek o życiu młodych Angoli, a ty lubisz Toola. –Łukasz Konatowicz

recenzja płyty »


I   II   III   IV   V

BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)